Polski tradwife
Zjawiskiem, które w ostatnich latach stało się trendem w kręgach konserwatywnych, jest ruch tradwife, który wykształcił się w Stanach Zjednoczonych już w latach 50. Najczęściej ten termin rozumie się jako tradycyjny archetyp kobiety, która ma głównie skupiać się na obowiązkach domowych oraz dbać o dobre samopoczucie domowników. Jednakże, zgłębiając tę tematykę, można zauważyć dość duże nieścisłości, nie tylko wśród osób propagujących ten styl życia, lecz również w samym tle historycznym tego ruchu. Co najciekawsze, taka postawa ma również polski, nie mniej intrygujący, odpowiednik.
Historia obu ruchów
Jednym z grzechów głównych, które cechują zwolenników ruchu tradwife, jest prezentowanie stanowiska, iż ten styl życia był powszechny w amerykańskim społeczeństwie. Wystarczy pobieżny research, żeby to zdementować. Sam ruch tradwife, owszem, wywodzi się z Zachodu, jednak dotyczył on tylko wąskiej grupy społeczeństwa. Mógł obowiązywać jedynie w rodzinach, w których mężowie pracowali na wysokich stanowiskach, dzięki czemu małżonka posiadała swoistą „wygodę” życia. Zabezpieczenie finansowe pozwalało kobiecie na spełnianie się w roli dobrej matki oraz przykładnej żony. W latach 50., kiedy na Zachodzie następował o wiele większy rozwój niż w Polsce, i tak większość kobiet musiała pracować, aby utrzymać dom. W tych samym czasie Polacy i Polki zmuszeni byli funkcjonować w kraju, w którym niedawno panowała wojna. Wystarczy krótka lektura historii z tego okresu, aby móc zdementować teorie tradycyjnego podziału ról w małżeństwie. Kobiety, mimo że w głównej mierze zajmowały się domem, musiały również podejmować takie same prace, jak mężczyźni. Nie wynikało to z chęci wyłamania się z roli „opiekunki ogniska domowego”, lecz z panującej biedy, która nie pozwalała na godne życie bez pełnego zaangażowania się zawodowo obojga małżonków. W naszym kraju, nie gorzej niż w innych, propagowano coś na kształt zachodniej tradwife. Od początku XX wieku, kiedy kobieta w ujęciu polskiej, tradycyjnej wizji rodziny miała być „gospodarna a światła” w funkcjonowaniu w komórce rodzinnej, po bardziej współczesny wytwór nazywany potocznie „Matką Polką”. Były to zatem poglądy bardzo zbliżone do tych zachodnich. Poglądy uzasadniane realami życia i ról kulturowych panujących w społeczeństwie, czego wielu aktualnych wyznawców wydaje się nie brać pod uwagę.
Ogólny stan wiedzy osób propagujących
Nie tylko mężczyźni wykazują się brakiem podstawowej wiedzy na temat tego ruchu. Kobiety, które starają się żyć jak „tradycjonalistki”, w przeważającej większości same nie do końca zdają sobie sprawę z obowiązków, które „powinny” wykonywać. Większe polskie influencerki dzielące się swoim życiem w tak przyjętej roli, wypadają dosyć niepoważnie. Z relacji wynika, iż ich głównym zajęciem jest posprzątanie i tak już schludnego mieszkania, zrobienie zakupów spożywczych i przygotowanie posiłku. Nie można tego porównywać do prawdziwego życia kobiety sprzed przeszło połowy wieku. Przy obecnym rozwoju technologicznym te wyżej wymienione zajęcia zajmują zdecydowanie mniej czasu i nie są tak obciążające, aby jeden z partnerów musiał rezygnować kompletnie z pracy zarobkowej. Brak dzieci w takiej relacji jest również elementem, który nie przyczynia się do mówienia o słuszności bycia tradwife. To właśnie opieka nad potomstwem stanowiła kluczową odpowiedzialność kobiety w środowisku tradycyjnym – takiej sytuacji podział obowiązków między partnerami może być uzasadniony. Kiedy jednak para jest bezdzietna, działania kobiety określającej się tradycjonalistką wyglądają bardziej na krzątanie się po domu i „szukanie sobie zajęcia”. Kolejnym czynnikiem, który uniemożliwia zdrowe funkcjonowanie w takim układzie partnerskim, jest przewaga finansowa jednej ze stron związku. Nie chodzi tu tylko o kwestie tego, iż współcześnie mężczyzna musiałby osiągać dochodu minimum dwóch płac minimalnych, aby zapewnić w miarę godne warunki swojej rodzinie. Brak jakiekolwiek aktywności zawodowej uniemożliwia samodzielny byt i szansę na rozwój. Kobieta w takim układzie w razie jakiejkolwiek negatywnej sytuacji życiowej sama siebie skazuje na biedę egzystencjalną.
Czy taki styl życia jest zły?
Oczywiście istnieją pary, które taki układ będą uznawały za najwygodniejszy. Po głębszym zastanowieniu powinno się jednak dojść do wniosku, iż nie każdy specyficzny model życia ma szanse bytu w danych realiach czasowych. A przede wszystkim, że piękna teoria rzadko kiedy ma ujście w surowej rzeczywistości.
Magdalena GERAS