Reprezentowała UE na młodzieżowym G20 w Indonezji. Co osiągnęła?


Zofia Borowczyk to dwudziestotrzyletnia dziewczyna, która miała szansę być delegatką Unii Europejskiej na zeszłorocznym młodzieżowym G20, czyli Y20. Jak wyglądała jej przygoda? Co się działo podczas Y20? Odpowiedzi na te pytania próbowała znaleźć – w rozmowie z Zofią – Julita Ciesiółka.

Julita Ciesiółka: Gdybyś miała krótko opowiedzieć o Y20, to jak byś go opisała?

Zofia Borowczyk: Generalnie jest to po prostu konferencja organizowana co roku przed rozpoczęciem G20 – taki szczyt młodzieżowy, towarzyszący obu konferencjom: G7 i G20. Zawsze jego przygotowywaniem zajmuje się prezydująca organizacja młodzieżowa. W zeszłym roku Indonezja aranżowała całe wydarzenie, więc to ona oddelegowała organizację szczytu Y20 organizacji młodzieżowej. Troszkę to zależy właśnie od kraju, który jest gospodarzem. W Indonezji było bardzo widać tę współpracę młodzieżowego G20 z faktycznym G20. Przykładowo na oficjalnym szczycie został przedstawiony nasz Communique, co nie zawsze się dzieje. Mieliśmy też okazję poznać dużo osób z Indonezji, wielu polityków, ministrów itp.

Mogę ci jeszcze opowiedzieć, jak wyglądał sam przyjazd do Indonezji. Jechaliśmy tam de facto we własnym zakresie - każdy musi opłacić sobie przelot, chyba że ma zasponsorowany. Każda delegacja jest też wybierana oddzielnie, to znaczy każdy kraj, czy też Unia Europejska, wybiera swoją. My akurat, jako Unia Europejska, byliśmy wybierani przez NGO’s Young European Leadership. Są jednak takie kraje jak Rosja, Arabia Saudyjska, Korea Południowa, w których po prostu rząd czy ministerstwo organizuje konkurs na bycie częścią delegacji. Młode osoby się wtedy zgłaszają, a później rząd czy ministerstwo wybiera osoby, które będą reprezentować młodzież. To też sprawia, że mają zawsze fundowane bilety lotnicze. Inaczej jest w przypadku Unii Europejskiej, gdzie każdy jest trochę zdany na siebie.

Na szczycie był, powiedzmy, tydzień takiego poznawania się, negocjacji i zwiedzania. Mieliśmy tam okazję trochę zobaczyć Indonezję, poznać się nie online, tylko fizycznie, na miejscu. A ostatnie trzy dni minęły dopracowaniu Communique, sprostowaniu wszystkich detali. Często powodowały one małe konflikty ze względu na różne poglądy na dane tematy. Na samym końcu dokument musiał zostać oficjalne zatwierdzony i podpisany przez wszystkie delegacje.

Co sprawiło, że postanowiłaś zostać delegatką?

Stwierdziłam, że jest to idealne wydarzenie do przekazania moich europejskich standardów i tego, w co wierzę; postarania się, żeby głos młodzieży był usłyszany. Na tym też polega praca po samym szczycie. Staramy się spotykać z różnymi politykami, NGOs-ami, żeby właśnie mówić o naszych europejskich wizjach, które chcemy, żeby były wprowadzone w Polsce i Europie. Mieliśmy okazję współpracować z innymi 19 delegacjami, co pozwalało na prowadzenie świetnego dialogu między różnymi krajami. Każdy ma trochę inne poglądy, pochodzi z innego zakątka świata, ale razem jesteśmy w stanie współpracować, by dojść do kompromisu na naprawdę kluczowe tematy. To jest największa motywacja do współpracy międzynarodowej. Pokazanie politykom światowym, że młodzież ma jakieś swoje poglądy i że jesteśmy w stanie współpracować, i to naprawdę widać.

Mi na przykład bardzo przeszkadzało brak współpracy i międzypokoleniowych rozmów. Jest tyle tematów, na które możemy wspólnie dyskutować i stworzyć świetne rozwiązania. I choć jest tyle rzeczy, które nas różnią, to mamy wiele wspólnych tematów, i nawet jeśli nie są aż tak bardzo kontrowersyjne, to wcale nie oznacza „mniej ważne”.

A jak to było być delegatką, dobrze?

Wiesz co, dla mnie było to naprawdę super doświadczenie. Wydaje mi się, że to najlepsze takie doświadczenie w moim życiu, jeśli chodzi o zaangażowanie młodzieżowe. Wcześniej miałam też okazję brać udział w spotkaniu z komisarzem europejskim, Nicolasem Schmittem, na temat „Ochrona socjalna – minimalny dochód i nie tylko”. Oba te wydarzenia były połączone tematycznie i pozwoliły mi się zagłębić w ten temat. Choć na samym szczycie młodzież bardzo chciała współpracować, to po powrocie z Indonezji w pewnym sensie spotkaliśmy się z taką twardą ścianą, przez którą nie da się przejść czy przebić, kiedy próbowaliśmy dotrzeć do polityków, NGOs-ów, ministerstw itp. W samej Brukseli, w instytucjach unijnych współpraca była o wiele łatwiejsza i widzieliśmy ich zaangażowanie i chęć spotkania. Ja miałam właśnie okazję spotkać się ze współpracownikami komisarza Schmitta, z którym byłam na dialogu młodzieżowym w Brukseli. I to była bardzo interesująca rozmowa. Współpracownicy poznali mnie po tym wcześniejszym spotkaniu, dlatego mogliśmy po prostu kontynuować rozmowę. Po nich było widać takie zaangażowanie. Jako że też jestem Polką, no i Unia Europejska to nie tylko Bruksela, instytucje unijne w Brukseli, Strasburgu czy Luksemburgu, tylko to też są kraje wewnątrz Unii. Czasami było nam bardzo ciężko dotrzeć na przykład do ministerstw czy do polityków polskich. Czasami jest właśnie taka ściana, bariera, brak kontaktu czy odpowiedzi na maile. Przez dłuższy czas próbowaliśmy umówić spotkanie z ministrem spraw zagranicznych, który też bierze udział w rozmowach na G20, jednak spotkało się to z brakiem odzewu.

To przejdę do kolejnego pytania. Już trochę o tym wspomniałaś, chodzi o współpracę z resztą delegatów. Jak w ogóle przebiegała?

Wydaje mi się, że wszystko było bardzo, bardzo kulturalne. Znalazły się też oczywiście tematy sporne. U nas w Communique takimi kwestiami spornymi były bezpłatne staże. Zawarliśmy też tekst o płci, seksualności i dalej niektóre kraje nie były szczególnie zachwycone. Jednak utrzymana została kultura osobista, nie naskakiwaliśmy na siebie. Też rozumieliśmy, że każdy ma swoje poglądy, dlatego potrzeba było bardzo dużo dyskusji, aby móc dojść do porozumienia. Ja na przykład siedziałam po godzinach z delegatem Arabii Saudyjskiej i po prostu dyskutowaliśmy na różne tematy, i to było bardzo interesujące. W ten sposób pokazywaliśmy, że choć każdy ma inne poglądy, a z niektórymi możemy się nie zgadzać, to nie znaczy, że mamy z takimi osobami nie próbować współpracować w sprawach, które są dla nas ważne i w których jesteśmy w stanie się porozumieć. Też mogę wspomnieć, że było bardzo duże zaangażowanie od nas, delegatów Unii Europejskiej i właśnie krajów członkowskich, czyli Włoch, Francji i Niemiec. W naszym temacie „Young Employment” mieliśmy prawie identyczne poglądy i razem siebie wspieraliśmy - na przykład z inicjatywy mojej i delegatki Niemiec udało nam się w ostatniej chwili wpisać punkt o bezpłatnych stażach. Gdyby nie to, że mieliśmy wsparcie krajów europejskich, to by się nie udało. Jest to mega ciekawe, że wszystkie kraje europejskie też bardzo chętnie współpracowały razem.

Czyli mimo teoretycznych różnic – językowych, kulturowych, poglądowych i odległości – dobrze się dogadywaliście?

Tak. Są rzeczy, z którymi ja się nie zgadzam. Możemy się kłócić i nie rozmawiać w ogóle, ale czy to doprowadzi do czegoś dobrego? No nie. Jeżeli my jesteśmy tutaj po to, żeby coś osiągnąć, żeby mieć jakiś wpływ na politykę, to warto współpracować i dojść do porozumienia. Mieliśmy bardzo dużo tematów, na które mieliśmy również podobne poglądy. Jeżeli nasze poglądy na samym początku by nas podzieliły, to skutkowałoby to tym, że nie bylibyśmy w stanie osiągnąć nic. Bardzo chcieliśmy pokazać, że choć wszyscy jesteśmy różni, to wciąż jest tyle tematów, o których możemy świetnie dyskutować i mieć podobne poglądy. Wszyscy mamy super pomysły i jesteśmy w stanie razem te je zgrać i po prostu stworzyć coś ciekawego.

Mówiłaś, że była tam wtedy delegatka Rosji. Wiadomo jak na tę chwilę wygląda sytuacja w Ukrainie. Jakie było podejście twoje i reszty do niej?

To jest w ogóle ciekawe, bo delegacja Rosji składała się z czterech osób: dwóch delegatów i dwóch delegatek. Wśród czterech osób delegackich jest zawsze jeden wyższy delegat - zajmuje się on największą ilością rzeczy i podpisuje Communique. Mam wrażenie, że z trzema delegatami współpracowało się świetnie, a z jednym było troszkę inaczej i dochodziło do sporów. Jednak staraliśmy się nie poruszać aż tak bardzo tematów Ukrainy, chociaż nie zawsze było to skuteczne i też nie udało się w pełni. Poza tym, z delegatką Rosji w mojej grupie współpracowało się dobrze i wsparła kilka moich propozycji.

No, to naprawdę się cieszę, że taka współpraca mimo wszystko była! Przejdę do kolejnego tematu, czyli waszego komunikatu, który stworzyliście jako delegaci. Wzywaliście w nim członków do podjęcia i przyjęcia szczególnych rozwiązań względem zdrowia na świecie, edukacji, zatrudnienia młodzieży. Jak wyglądała wasza współpraca i praca nad tym dokumentem? Co mogłabyś jeszcze dodać?

A więc tak: było nas czworo i każdy zajmował się czymś innym. Ja się zajmowałam „Youth Employment”, czyli zatrudnieniem młodzieży. Natalia zajmowała się „Diversity And Inclusion”, czyli szeroko pojętą inkluzywnością. Thom zajmował się właśnie tym „Sustainable And Livable Planet”, czyli środowiskiem, a Jonas  „Digital Transformation”, czyli transformacją cyfrową. Poza tym mieliśmy sekcję o zdrowiu i przy niej współpracowaliśmy więcej. Aczkolwiek ten wyższy delegat też miał możliwość uczestniczenia w tych sesjach. To on negocjował za wszystkich delegatów Unii Europejskiej, przedstawiał nasze poglądy i był takim naszym oknem na całe negocjacje. Później wszyscy razem też staraliśmy się wspierać go, kiedy była taka potrzeba. I na pewno dodałabym więcej o Ukrainie, jednak ponieważ nie zależało to tylko od nas, nie było takiej możliwości.

W sumie to wygląda tak, że każdy tworzył swoją część tego dokumentu, a potem je zebraliście i złączyliście w jedną całość. Później została tylko kwestia przestawienia tego wszystkiego i uzgodnienia co będzie, a co nie. To w takim razie ile waszych propozycji zostało „odrzuconych”, jeśli mogę tak to określić? Dużo?

Inaczej, w zatrudnieniu młodzieży wszystkie punkty były tworzone wspólnie. My pracowaliśmy na początku wszyscy razem nad tą częścią, każdy oczywiście proponował punkty, dla niego ważne, i jeżeli wszyscy się na nie zgodziliśmy, to ta część była już przyjęta przez nas wewnątrz grupy. Później dochodziła jeszcze ratyfikacja, czyli zatwierdzenie przez czołowych delegatów. Może były jakieś małe zmiany, ale raczej działo się to wszystko właśnie w tych grupach. Jeżeli cała grupa „Youth Employment” zgodziła się na dany temat, to raczej czołowi delegaci nie stawiali oporu podczas podpisywania końcowego. Aczkolwiek pojawiła się taka jedna sytuacja z punktem o dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, płeć itp. Jest właśnie takie sformułowanie: „sexual orientation and gender identity”. Później przy oficjalnej ratyfikacji delegat rosyjski był troszeczkę niepewny. Zostało to jednak ostatecznie przyjęte. Więc największą trudnością wydaje mi się współpraca wewnątrz danej grupy. Były sytuacje związane np. z tymi bezpłatnymi stażami. Tam stworzył się podział. Myśleliśmy nad trochę innym sformułowaniem, chcieliśmy po prostu użyć mocniejszego zdania. Finalnie wyszło trochę lżej, jednak efekt końcowy również okazał się świetny. Sama dyskusja poprowadzona została w odpowiedni sposób i wydaje się, że wszyscy też bardzo szanowali zdania innych.

To też się cieszę, że wszystko dobrze poszło. Tak, jak mówiłam, przeczytałam mniej więcej cały wasz komunikat i jestem pod ogromnym wrażeniem. Zrobiliście naprawdę świetną robotę. W tym dokumencie jest też wiele przyszłościowych rzeczy, ale wszystkie kwestie w nim zawarte są mega ważne. Jednak, gdybyś miała wybrać najważniejsze według ciebie punkty, to jakie by to były i dlaczego właśnie te?

Jeśli chodzi o kwestię zatrudnienia młodzieży, to wydaje mi się, że dla mnie najważniejsze były te bezpłatne staże. Jest o nich bardzo duża kampania w organizacjach młodzieżowych Unii Europejskiej, w szczególności organizacja European Youth Forum bardzo dyskutuje na temat bezpłatnych staży. Ja też o tym samym mówiłam na spotkaniu z komisarzem w czerwcu, przed Indonezją, więc to było bardzo ważne. Jest jeszcze jeden punkt, a raczej cały wydźwięk tego komunikatu, który jest dla mnie bardzo ważny: bez względu na to, skąd pochodzisz i jakie masz zaplecze finansowe, kim są twoi rodzice, do jakiej szkoły chodzisz, masz możliwość rozwijać się w takim zawodzie, w jakim chcesz. Musisz mieć jednak do tego odpowiednie narzędzia, czyli musisz mieć możliwość pójścia do dobrej szkoły, nie stresując się dojazdami ani ich kosztami. Musisz mieć możliwość pójścia na studia, które cię interesują. Jednak musisz mieć też wsparcie od nauczycieli, od całej uczelni. Nie może być tak, że tylko osoby, które mają dobre zaplecze finansowe i rodzinne, chodzą do najlepszych szkół i mogą osiągnąć to, czego chcą, a cała reszta jest pozostawiona na łaskę losu i musi się męczyć. U nas w Anglii bardzo dużo się o tym mówi. Na przykład Uniwersytet Oksfordzki wykształcił większość premierów. Oni wszyscy chodzili na tę samą uczelnię i mają podobne zaplecze. My w naszym dokumencie staraliśmy się dać taki czysty wydźwięk: niezależnie skąd pochodzisz, masz to wsparcie, żeby właśnie pójść do takiej pracy, do jakiej chcesz i realizować się w tym, w czym chcesz. Czy to osiągnęliśmy? Wydaje mi się, że w jakimś stopniu pewnie tak.

Właśnie wspomniałaś o czymś, o co chciałam cię teraz spytać. Ten dokument daliśie osobom z G20, tym przywódcom, przedstawicielom, prawda? Dobrze pamiętam?

Tak, to znaczy, właśnie organizatorzy Y20 przekazywali ten dokument w naszym imieniu prezydenturze G20. W trakcie całego szczytu uczestniczył jeden minister, któremu zostało właśnie wręczone to nasze Communique, i on to później przekazywał dalej. Później zostało to przekazane prezydentowi, a prezydent, jako iż stoi na czele całego G20, przekazywał to wszystkim innym światowym liderom. Tylko my do końca też nie wiedzieliśmy, jak i komu to zostało przekazane w Unii Europejskiej, która uczestniczy w G20. Dlatego też ważna była nasza rola po powrocie z Indonezji, czyli uczestniczenie w spotkaniach i dyskusja na temat naszych rozwiązań. Mieliśmy okazję uczestniczyć w różnych spotkaniach z przedstawicielami Unii Europejskiej i staraliśmy się wysyłać Communique przedstawicielom różnych instytucji. Więc przekazywaliśmy dalej nasze dokumenty, ale to bardzo zależy od kraju, który reprezentujesz. Jeżeli jesteś finansowana, jak na przykład Arabia Saudyjska, masz większe połączenie z instytucjami rządowymi.

Dobrze, a czy uważasz, że mimo wszystko, przywódcy G20 wezmą na poważnie te punkty czy zobaczą je, powiedzą: „fajnie” i to będzie koniec waszej pracy?

Szczerze, nie wiem. Myślę, że nie jestem odpowiednią osobą, żeby oceniać, co zrobią politycy. Nie znam po prostu wszystkich polityków na tyle, by móc ich oceniać. Osoby, z którymi nam udało się spotkać jako delegacja Unii Europejskiej, w jakimś stopniu wezmą te nasze priorytety do dalszej rozmowy. Na pewno tematy rozmowy ze spotkania z przedstawicielami komisarza Schmitta zostały jakoś posunięte do przodu. Też mieliśmy spotkanie z Bilianą Sirakovą, która jest w Unii Europejskiej koordynatorką młodzieży. Sądzę, że takie osoby na pewno wzięły to sobie do serca i będą miały na uwadze nasze propozycje. W dużym stopniu zależy to od kraju, który ktoś reprezentuje. W Indonezji na przykład rząd dużo bardziej współpracuje z delegatami tego kraju, widać to było właśnie na szczycie Y20 i G20.

To odchodząc trochę od pytania. Czy uważasz, że ten dokument był na tyle dobry, żeby chociaż część państw mogła przyjąć te standardy?

Tak. Wydaje mi się, że na pewno, kraje, które są już dobrze rozwinięte, mogłyby to przyjąć. Niektóre kraje mogłyby mieć problem, aby od razu wprowadzić wszystkie punkty, jednak z czasem byłoby to możliwe. Na przykład kwestia dyskryminacji w pracy. Wiadomo, że tej dyskryminacji jest mniej w krajach UE, które raczej są bardziej przyjazne, jeśli chodzi o orientację seksualną, tożsamość płciową itd. Cały czas się o tym mówi i sądzę, że tam jedynie poszerza się te standardy. Jednak takie kraje, jak Rosja czy Arabia Saudyjska z tym punktem mogą mieć trochę problemu. Jako osoba o bardziej lewicowych poglądach uważam, że ten punkt jest kluczowy i powinien obowiązywać w każdym kraju.

Rozumiem. No to kwestia Y20. Czy według Ciebie warto żeby młode osoby się angażowały w Y20? Żeby tworzyły ten dokument, żeby mówiły, co dla młodych jest ważne?

Zdecydowanie. Tu – bez dwóch zdań. Powtórzę to, co mówiłam wcześniej. Jest tyle tematów, o których młodzież mogłaby rozmawiać bez żadnych kontrowersji, ale o tym się nie mówi za wiele. Jest dużo kłótni ze strony polityków i po prostu nie widać tej współpracy. Dlatego młodzież powinna się angażować i pokazać, że umiemy współpracować i ze sobą rozmawiać. My naprawdę chcemy razem działać, umiemy to robić i naprawdę mamy multum pomysłów, które nas dotyczą. Bo te wszystkie tematy, o których rozmawialiśmy na szczycie, one są po prostu skoncentrowane na młodzieży. Przykładowo zatrudnienie młodzieży, jak sama nazwa wskazuje. Ale też takie rzeczy, jak transformacja cyfrowa, różnorodność i inkluzywność, czy zrównoważona planeta — to są tematy, które nas dotyczą albo będą nas dotyczyć w przyszłości. Bo jeśli my w tym momencie nie zaczniemy działać w kwestii klimatu, to skutki tego dotkną osób, które teraz mają 80-90 lat, tylko młodsze pokolenia. Musimy szerzyć swoje poglądy i pokazywać, że osoby młode mają coś do powiedzenia.

Byłaś właśnie w Y20, stworzyłaś ten dokument, chcesz żeby każdy o nim usłyszał i na pewno jesteś dumna ze swojej pracy. Czy według Ciebie, na przykładzie G20 i Y20, młode osoby są w ogóle słyszane?

Czy młode osoby są słyszane… wydaje mi się, że to się ciągle zmienia. Gdy ja byłam w liceum, głos młodych nie był jeszcze aż tak słyszalny. Nie było wtedy tylu inicjatyw młodzieżowych, nie było takiego zaangażowania ze strony młodzieży. 2022 rok, czyli European Year of Youth [Europejski Rok Młodych – przyp. red.], pokazał, że młodzież jest zaangażowana i chce się dzielić swoją perspektywą. W tym roku również budżet na organizacje wydarzeń czy konferencji dla młodzieży został bardzo zwiększony, co spowodowało większe zaangażowanie. Dla przykładu: jakiś czas temu została zorganizowana konferencja w Senacie. Organizowałam ją właśnie ja z wicemarszałkinią Senatu. Był tam przedstawiany nasz dokument ze szczytu. Mam wrażenie, że kiedyś nie byłoby w ogóle o tym mowy, a teraz jest pełno inicjatyw, które właśnie o tym mówią. Wy też w Impulsie działacie i też może nawet kilka lat temu nie byłoby to aż tak efektywne, jak jest teraz. W Senacie na przykład ostatnio zaczęła działać organizacja, Gadka Senacka, która też razem z Senatem organizuje spotkania. To się serio zmienia. Powinno być tego więcej i chcemy jeszcze mieć realny wpływ na to, co się dzieje, jak się kształtuje nasz przyszły świat. Trzeba korzystać z tego, co mamy i stopniowo nasze zaangażowanie i wpływ zostaną zwiększone. Jeżeli młodzież pokaże, że nam zależy, to też ilość takich spotkań, forów, dyskusji, dialogów będzie się zwiększać. Dlatego każda osoba, która ma chęć podzielenia się swoimi poglądami, po prostu powinna to robić. Czy to przez udział w NGOs-ach, czy po prostu praca w fundacji, tak jak w Impulsie, w organizacjach społecznych. Nawet samo wychodzenie na protesty ma znaczenie. Mogę wymieniać tego multum. Po prostu trzeba się angażować, no bo kto, jak nie my? To zależy od nas i naprawdę jest w nas takie zaangażowanie i moc. W tym momencie nie wolno kończyć, tylko dalej po prostu pracować nad przyszłością.

To co byś powiedziała młodym osobom, które jakoś boją się zaangażować? Albo myślą o zaangażowaniu się, ale mają taką blokadę? Które po prostu boją się, że nie zostaną wysłuchane albo kwestii samych konfrontacji z politykami?

Wydaje się, że w takiej niestabilności politycznej, w jakiej żyjemy, na pewno jest ciężko. Znowu mogę wymieniać kryzysy: wojna w Ukrainie, kryzys klimatyczny. A co za kryzysem klimatycznym i za wojną również idzie: uzależnienie się od dostaw gazu, od paliw kopalnych. Tych problemów jest po prostu dużo, dużo rzeczy, o które trzeba walczyć. Każdy powinien się angażować, do takiego stopnia, do jakiego uważa, że jest to potrzebne. Nawet jeżeli ktoś nie jest przekonany do tego, jak to zrobić, czy właśnie jak dobrze to robić, to bardzo zachęcam do dołączenia do organizacji młodzieżowych. Nieważne w jakiejś skali – ważne, żeby się zaangażować i trochę też przełamać tę swoją barierę, i tyle. Każdy miał kiedyś swój pierwszy raz, dlatego trzeba podjąć ten pierwszy krok, wyjść ze swojej strefy komfortu i zacząć działać. Nie mamy nic do stracenia, musimy przekazać nasz punkt widzenia! I choć nie zawsze zostaniemy wysłuchani, to na pewno będą momenty, gdy nasz głos się przebije i będzie mieć ogromne znaczenie.

Julita CIESIÓŁKA