Zdrowie psychiczne za miliony monet


Zadbanie o swoją psychikę – udanie się na terapię lub konsultację – wymaga pewnego wysiłku. Otrzymanie pomocy wiąże się nie tylko z kosztami emocjonalnymi: w przypadku prywatnej wizyty potrzebujemy jeszcze sporej ilości pieniędzy, a w publicznej służbie zdrowia – czasu. Stanowi to niemały problem, kiedy jest się młodą osobą bez stałego dochodu. Poniższy tekst to swego rodzaju diagnoza tego aspektu naszej codzienności, choć skupiona głównie na sytuacji w większych miastach, stanowiących studenckie ośrodki.

Raczej nikt nie zaprzeczy, że polska psychiatria i psychologia są w opłakanym stanie. Pacjenci próbujący umówić się na wizytę w ramach NFZ w każdym większym mieście muszą liczyć się z ponad miesięcznym okresem oczekiwania. Stowarzyszenia oraz fundacje skupiają się raczej na psychologii dziecięcej (oczywiście również niezbędnej) lub ograniczają swoją działalność terytorialnie. W dodatku ich sytuacja finansowa nie zawsze jest stała, a przyszłość pewna. Pozostałą opcją jest udanie się do specjalisty prywatnie. Tam jednak zostajemy skonfrontowani z tytułowymi milionami monet za pomoc, argumentowanymi m.in. długim i kosztownym kursem psychoterapeutycznym. Wszystko to prowadzi do sytuacji, gdzie dla wielu zadbanie o swój dobrostan staje się coraz mniej osiągalne.

Przyjemnie się rozmawia o tym aspekcie zdrowia z psychologami i psychiatrami, również na łamach impuls.press. Bez wysiłku słucha się ich porad i narzekań na opłakany stan systemu. Zdecydowanie mniej przyjemnie patrzy się na to, jakie ceny za swoje usługi wyznaczają oni sami. Łatwo powiedzieć, żeby nie bać się sięgać po pomoc. Trudniej to zrobić, gdy staje się przed wyborem (a raczej jego brakiem): pieniądze na terapię czy pieniądze na czynsz.

Zagrajmy w grę: czym zapłacisz za terapię? Milionem monet czy setką dni?

Koszty pięćdziesięciominutowej wizyty u certyfikowanego psychoterapeuty wahają się w większości polskich województw między 140 a 190 zł. Oczywiście w obie strony możemy zaobserwować odchylenia – w Warszawie bliżej im cenowo do górnej granicy, w mniejszych miejscowościach zaś do około 100 złotych. Mediana w większości miast studenckich wynosi jednak zwykle ok. 150 zł, ale czy na długo? Inflacja, rosnące koszty wynajmu i energii zebrały swoje żniwo również tutaj. Większość placówek oferujących psychoterapię zaznacza, że planują podniesienie cen od nowego roku (jeżeli dotychczas tego nie zrobiły). W takiej sytuacji coraz bliżej nam mediany wynoszącej około 170-180 złotych. Innym rozwiązaniem jest skracanie przez ośrodki wizyt, aby przyjąć więcej pacjentów. Warto nadmienić, że od wymienionych wcześniej kwot nie odprowadza się podatku od towarów i usług, gdyż gabinety psychoterapeutyczne są z niego zwolnione. Korzystając z ich usług raz na tydzień, zostawiamy więc w owych placówkach około 600 złotych miesięcznie. Raz na dwa tygodnie – 300 złotych, co jest już mniejszym wydatkiem. Nadal jednak takie koszty dla osoby studiującej albo młodego dorosłego, próbującego utrzymać się samodzielnie, mogą być (i zwykle są) zbyt duże, by zdecydować się na podjęcie terapii.

Nie wspominając już o wizycie u psychiatry, której cena zaczyna się zwykle grubo powyżej 200 złotych, a zwykle leży bliżej 300. Wielu pacjentów skarży się również, że przeznaczyli taką kwotę jedynie po to, by odnowić receptę, albo by zostać zbytym przez specjalistę po kilku minutach spotkania, z przepisaną powiększoną dawką leku.

Ale w końcu nikt nikomu nie każe szukać pomocy w prywatnych gabinetach, czyż nie? Przyjrzyjmy się temu, jak sprawy wyglądają w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Według danych z 12 grudnia 2022 roku zebranych przez swiatprzychodni.pl średnia długość oczekiwania na pierwszą wizytę u certyfikowanego psychologa to 81 dni. Najszybciej można się umówić w Świętokrzyskim – średnia wynosi tam 25 dni – a najdłużej poczekamy sobie w Pomorskim, gdzie ta liczba sięga 140 dni. Jednak spoglądając na dokładniejsze dane, wyliczona mediana wynosi m.in. 146 dni w Warszawie, 102 w Poznaniu, 88 w Krakowie, 76 w Łodzi, a (na tym tle „zaledwie”) 42 we Wrocławiu. Co dalej, jeżeli przetrwamy czas oczekiwania i dostaniemy się do gabinetu? Możemy usłyszeć od lekarza, że jest problem z terminami i jedyne, co zaleca, to terapia grupowa lub leczenie prywatne. Jeżeli trafiliśmy do psychiatry, na którego swoją drogą będziemy musieli zaczekać jeszcze dłużej, to całość komunikatu uzupełni jeszcze recepta z lekami. Przy tym nie zawsze zapewni nam się możliwość raptownego kontaktu w razie wystąpienia działań niepożądanych, co dość istotną kwestią, szczególnie kiedy pierwszy raz sięga się po psychotropy.

Co w tym takiego strasznego?

Głównie fakt, że często nie można już czekać tego kolejnego miesiąca. Wiele osób decyduje się szukać pomocy dopiero w momencie, gdy ich psychika jest już naprawdę w strzępkach; kiedy nie są w stanie skupić się na nauce czy na pracy. Ich relacje burzą się na ich oczach. Wyzwaniem może być ruszenie się z domu. I nagle w tej sytuacji zostaje się zarzuconym trzydziestodniowym terminem oczekiwania? Obiecuje się pomoc, ale tylko tym wytrwałym? Rozwiązaniem w tym przypadku może być umówienie się w ramach NFZ, a w międzyczasie pójście na jedną lub dwie pierwsze wizyty odpłatnie (co samo w sobie ukazuje, z jakim poziomem prywatyzacji tego sektora mamy do czynienia). Tylko, czy każdy może sobie na to pozwolić? Jeżeli jest się osobą studencką i nie można liczyć w tej kwestii na wsparcie finansowe bliskich, to często zostaje się w sytuacji, gdzie płatna terapia stanowi coś po prostu nieosiągalnego. Niby można podjąć dodatkową pracę i przeznaczać swoje zarobki na nią. Tyle że wypruwanie sobie żył po zajęciach na uczelni po to, żeby opłacić swoje leczenie terapeutyczne, raczej nie wpłynie pozytywnie na niczyj stan psychiczny.

A alternatywy? Nie ma żadnych?

Są, ale każda z nich ma pewne ograniczenia. Przy polskich uczelniach funkcjonują centra wsparcia, udzielające również pomocy psychologicznej. Przyjrzę się tutaj temu związanemu z Uniwersytetem Łódzkim. W jego regulaminie znajdziemy pewne istotne zastrzeżenia. Przede wszystkim ograniczona liczba możliwych spotkań – studentowi przysługuje ich osiem na semestr (należy korzystać mądrze!). Mocno podkreśla się również, że tamtejsza pomoc dotyczy wyłącznie nagłych przypadków i kryzysów. Wsparcie psychologiczne w tej placówce nie jest i nie może być psychoterapią. Niezbyt możemy liczyć również na alternatywę, jeżeli nie zgramy się z pierwszym zaoferowanym nam psychologiem, a ci bywają różni.

Istnieją też nieodpłatne placówki poza NFZ, które czasami oferują nawet przyjęcie osoby na konsultację od ręki. Tyle że większość z nich skupia się na psychiatrii i psychologii dziecięcej (będących również w opłakanym stanie). W Łodzi funkcjonują jeszcze dwa Centra Zdrowia Psychicznego skierowane dla osób dorosłych. W opisie na ich stronie znajduje się jednak haczyk. Jaki? Ich oferta pomocy od zaraz dotyczy tylko osób zameldowanych na terenie dzielnicy Widzew lub Bałuty. A gdy nie należysz do grona tych szczęśliwców? Wychodzi na to, że musisz nadal szukać szczęścia.

Co osoby oferujące prywatną psychoterapię mają na swoją obronę?

Przede wszystkim koszty prowadzenia miejsca, w którym odbywa się terapia i ceny niezbędnych szkoleń. W ramach tych pierwszych możemy wyróżnić wynajem lokalu, księgowość i reklamę. Sam proces kształcenia jest za to długotrwały i drogi – na przestrzeni lat może wynieść nawet kilkadziesiąt tysięcy. Jest to oczywiście inwestycja, której zwrotu oczekuje się później. Opłaty ponosi się również za przynależność do towarzystw psychologicznych oraz superwizje (konsultacje z innymi psychologami). Często podkreśla się także koszty emocjonalne, ponoszone w tej pracy.

Ale czy wymienione argumenty wystarczą, by uznać 150 złotych za niecałą godzinę, lub nawet pół, swojej pracy za sensowną cenę?

Gdzieniegdzie sugeruje się jeszcze wyższy cel, kryjący się za odpłatnością tych usług. Co ciekawe, przeglądarki podsuwają takie artykuły zwykłemu człowiekowi, gdy chce się zwyczajnie dowiedzieć, dlaczego jest to aż tak drogie. Na przykład na stronie psychoterapia-mj.pl można przeczytać opinię o słuszności ponoszenia kosztów za terapię, ponieważ konfrontują one pacjenta z tym, że jest dorosły i bierze odpowiedzialność za siebie. Zdaniem autora wpisu, bez nich pozostałby on bezradny i zdemotywowany. Na innej stronie, prowadzonej przez psychoterapeutkę (feelharmonia.blogi.pl) można przeczytać, że problemem nie są same koszty, a postawa osób poszukujących taniego leczenia. Porównana zostaje sytuacja w Polsce z tą za granicą, gdzie rzekomo nawet osoby niezamożne nie kwestionują tego, ile muszą zapłacić. Zdaniem autorki osoby powinny po prostu zrozumieć, że należy coś poświęcić (czas i pieniądze), aby zwiększyć swój dobrostan psychiczny.

Wypowiedzi te można uznać za co najmniej niedelikatne, klasistowskie i absurdalne w momencie, gdy spora część osób właśnie z powodu cen terapii nie jest w stanie na nią uczęszczać. Raczej nie potrzeba im „poczuć jak dorośli” i nie stałyby się „zdemotywowane”, gdyby otrzymały ją taniej.

Czy będzie lepiej?

Niestety, jedyne, na co się zapowiada, to pogorszenie sytuacji. Władze państwa dalej zdają się nie dbać o sektor poświęcony zdrowiu psychicznemu. Koszty prywatnej psychoterapii tylko wzrosną, za to nasze portfele już teraz się kurczą wraz ze wzrastającymi kosztami wynajmu, energii oraz żywności. Znajdujemy się w sytuacji patologii społecznej, gdzie zdrowie psychiczne staje się przywilejem tych, których na nie stać. Równocześnie rzeczywistość wokół nas robi się jedynie coraz bardziej przytłaczająca, a wsparcie coraz bardziej potrzebne. Najpierw pandemia, teraz wojna w Ukrainie. Dodajmy do tego ciągłe widmo kryzysu klimatycznego, przez który nasza dorosłość może być piekłem, kapitalizm, wiążący nas wszystkich w swoich lepkich sieciach oraz pozbawienie nas jakiegokolwiek poczucia sprawczości przez starsze pokolenia.

Jak więc rozwiązać obecny kryzys? Co zrobić? Nie mam na to odpowiedzi. Wiem jednak, że same kolejne piękne słowa psychoterapeutów, by nie bać się szukać pomocy, niczego nie rozwiążą ani nam w tym nie pomogą.

Karolina Przemo SOBIK