Nasze wschodnio-europejskie historie


Dominika Lasota i Wiktoria Jędroszkowiak to aktywistki klimatyczne, które skupiają się głównie na akcentowaniu tożsamości wschodnioeuropejskiej w walce z przemysłem paliw kopalnych. Niebawem, konkretnie 6-11 września, odbędzie się pierwszy organizowany przez nie obóz, „Wschód”, mający być przede wszystkim miejscem spotkania dla osób z całego regionu Europy Wschodniej. O tym wszystkim, a także o wyzwaniach płynących z pracy aktywistycznej, rozmawiału z nimi Karolina Przemo Sobik.

Karolina Przemo Sobik: Jak to się stało, że podjęłyście współpracę? Co doprowadziło was do siebie nawzajem?

Dominika Lasota: My z Wiką działamy wspólnie już od dłuższego czasu. Poznałyśmy się w 2020 roku i nie rozdzieliłyśmy się od tamtej pory. Przede wszystkim łączy nas oddanie sprawie. Mamy też podobne spostrzeżenia dotyczące kryzysu klimatycznego i sposoby przeciwdziałania mu – dokonujemy tego w ramach politycznych konfrontacji. Zależy nam na tym, by naprawdę pociągnąć polityków do odpowiedzialności za ich bezczynność czy biznesy oparte na przemyśle paliw kopalnych lub z nim powiązane. Staramy się wywierać bardzo bezpośrednią presję, żeby od tych paliw kopalnych odejść i żeby zmienić obecną sytuację. Przede wszystkim ostatnie miesiące były przełomowe dla naszej znajomości, bo zaczęłyśmy intensywnie współdziałać w obliczu wojny w Ukrainie. Razem z ukraińskimi aktywistami i aktywistkami prowadziłyśmy kampanię, której celem było wprowadzenie embargo na paliwa kopalne z Rosji, bo zrozumiałyśmy, że stoją one za tą wojną tak samo, jak za kryzysem klimatycznym. Miliardy ciągle płyną z Unii Europejskiej do Rosji właśnie przez naszą zależność od ropy, gazu i węgla. Nasze działania w tamtym okresie nabrały szerszego i silniejszego wymiaru, ponieważ miałyśmy do czynienia z wojną, czyli kryzysem, który widać od razu. Teraz, po miesiącach działań w jej trakcie, dokonujemy rewizji tego, co się udało, a czego jeszcze potrzeba. Stąd też wyszedł pomysł zorganizowania obozu „Wschód”. Odbędzie się on na początku września i ma być nowym otwarciem dla naszych działań w najbliższych miesiącach.

Wiktoria Jędroszkowiak: Może jeszcze tylko dodam, że sam pomysł powstał, bo po prostu chcemy dzielić się swoim doświadczeniem. Zapraszamy tam inne osoby, które są uczestnikami tej samej walki, żeby „wciągnąć je na pokład”. Bo fajnie, że mi i Dominice dobrze się razem pracuje, ale to nie wystarczy, żeby osiągnąć sprawiedliwość klimatyczną oraz uniezależnić się od paliw kopalnych.

Od czasu napaści zbrojnej na Ukrainę rzeczywiście działacie bardzo intensywnie. Rozpoczęłyście serię protestów dotyczących paliw kopalnych, jeździłyście pociągami po Europie i konfrontowałyście polityków. Teraz organizujecie własny obóz. Jak w takim natłoku zdarzeń utrzymujecie higienę pracy?

Wiktoria Jędroszkowiak: W działalności aktywistycznej bardzo trudno jest znaleźć zwyczajowy work-life balance. W końcu to nie jest tak, że pracujemy od 9 do 17, a równo o 17 zamykamy laptopy i nie myślimy o żadnych zadaniach do wykonania, zamiast tego skupiając się na swoich pasjach i zainteresowaniach, które są zupełnie oderwane od tego, czym zajmujemy się na co dzień. Wiosną, podczas tego bardzo intensywnego czasu, czułam się niesamowicie zmęczona – i fizycznie, i psychicznie. Wiem po sobie, a także z obserwacji znajomych aktywistów i aktywistek, jak łatwo i na jak długo można się wypalić. Doprowadzenie do takiego stanu rzeczy jest nieokay przede wszystkim względem siebie, ale jest też nierozsądne w kontekście celu, który mamy i działania, które jest pilne. My potrafiłyśmy rozpoznać, kiedy nadszedł ten moment będący taką naszą granicą. Ja, gdy do niego dotarłam, starałam się bardzo odpocząć. Wyjechałam na jakiś czas – nie był to co prawda trzymiesięczny reset, ale trwał tyle, na ile mogłam sobie pozwolić. Czułam się dobrze z tym, że trochę odpuściłam. Sama organizacja tego obozu to dla mnie oznaka, że nie chcemy same dźwigać tej odpowiedzialności, tylko w naszym czteroosobowym gronie [K.P.S.: obóz „Wschód**”** organizują cztery osoby: Wiktoria Jędroszkowiak, Dominika Lasota, Ewelina Kycia i Konrad Skotnicki] wraz z osobami aktywistycznymi, które z nami działają, chcemy rozprzestrzeniać naszą wiedzę, żeby inni również mogli się nią później dzielić.

Dominika Lasota: Zastanawiam się często nad tym, co oznacza work-life balance w rzeczywistości, w której przekraczane są wszelkie granice – granice stabilności klimatycznej, granice ekosystemu, granice wytrzymałości ludzi na te naruszenia. Jeżeli robimy rzeczy w odpowiedzi na tę rzeczywistość, to gdzieś znika ten balans. To często praca bardzo reaktywna i działanie doprowadzające na skraj wytrzymałości. Myślę, że podczas ostatnich miesięcy, szczególnie początku wojny, pracowałyśmy non stop – przez ogromną skalę tragedii, ale też ze względu na skalę wyzwania. To wszystko odbiło się na wielu moich prywatnych relacjach, bo nie byłam w stanie się nimi odpowiednio zaopiekować, zatroszczyć się o nie. Te relacje zostały bardzo mocno uderzone przez tę wojnę, te czasy i to, jak intensywnie byłam zmuszona działać. Myślę, że nieważne czy wykonuje się pracę aktywistyczną, czy jakąkolwiek inną, zawsze przychodzi ten moment, by zawalczyć o własne granice. Stąd w wakacje poświęciłam czas odpoczynkowi.

We wszystkich inicjatywach aktywistycznych chodzi o zmianę. Jaką waszym zdaniem przyniesie obóz „Wschód”?

Dominika Lasota: Przede wszystkim chciałabym, żeby obóz „Wschód” był nowym otwarciem i „nowym rozdaniem” – jak często mówi Wiktoria – po wakacyjnym okresie, który dla wielu był czasem odpoczynku, ale też czasem, gdzie kryzysy, z jakimi się mierzymy, wydawały się bardzo często absolutnie obezwładniające. Lipiec był trudnym miesiącem. Z jednej strony wszystkie doświadczałyśmy fali upałów, widziałyśmy pożary i bardzo lokalnie dosięgnęła nas susza rozwijająca się w Polsce. Z drugiej strony w mediach cały czas pojawiały i pojawiają się zdjęcia przedstawiające kolejne bombardowania lub zbrodnie wojenne w Ukrainie, sygnalizując, że ta wojna nie zatrzymuje się pomimo wakacyjnej przerwy wielu z nas. Z trzeciej strony codziennym źródłem lęku w Polsce jest kryzys energetyczny i wynikające z niego wzrosty cen. My chcemy odpowiedzieć tym trudnym czasom. Ten obóz ma być szansą na zdobycie doświadczenia, aby móc odpowiednio działać. To również start naszej aktywności z przyszłorocznymi wyborami na horyzoncie, bo ewidentnie trzeba w Polsce zmienić ekosystem polityki, czyli to, jak wygląda scena polityczna i jakie są jej priorytety. Mam nadzieję, że będziemy mogły być zalążkiem potrzebnej zmiany. „Wciąganie nowych osób na pokład” i otwieranie się na to, żeby nasze działania były bardziej kolektywne, jest też po prostu naturalnym rozwojem dla naszego kampaniowania – ono musi rozejść się wśród ludzi, aby zmiana faktycznie się zadziała.

Wiktoria Jędroszkowiak: Dla mnie z kolei najistotniejszym celem tego obozu jest to, aby osoby mogły na niego przyjechać ze swoimi problemami i kryzysami, które same przeżywają oraz otrzymać wsparcie od nas i innych tam obecnych. Liczymy, że potem wrócą do swoich miejscowości i rozpoczną, albo będą kontynuować, działanie już z nowo zdobytą wiedzą. Chcemy, by wiele osób w Polsce rozumiało związek między wojną w Ukrainie i wszystkimi innymi wojnami a przemysłem paliw kopalnych, albo między bezprecedensowym kryzysem energetycznym a ciągłym opieraniem systemu gospodarczego na tym samym przemyśle.

Wyobraźcie sobie na chwilę, że wcielacie się w rolę sprzedawczyni na polskim targu, a waszym zadaniem jest sprzedać obóz „Wschód”. W jakich słowach byście to zrobiły?

Dominika Lasota: Nasz obóz będzie przede wszystkim świetną okazją na spotkanie się osób z całego regionu Europy Wschodniej i nie tylko. Będą mogły dowiedzieć się więcej na temat tego, jak aktualne kryzysy są połączone tym samym źródłem, którym są paliwa kopalne i politycy stawiający swoje własne zyski ponad ludzkie życia. Jednocześnie zdobędą doświadczenie i pewien warsztat – tak, aby mogły działać od razu po powrocie do domu.

Wiktoria Jędroszkowiak: Ja tylko dodam, że obozu na szczęście nie trzeba sprzedawać, bo jest zupełnie darmowy. Zwracamy też pieniądze za dojazd na niego z każdej miejscowości w Europie. Jednym słowem – staramy się, żeby był jak najbardziej dostępny dla każdego, kto chciałby wziąć w nim udział.

Warto zaznaczyć, że ze względu na inkluzywność, organizowany przez was obóz odbędzie się w języku angielskim. Jego program skupia się na Europie Wschodniej. Czy liczycie, że zjawią się na nim również osoby z Zachodu czy raczej oczekujecie tylko osób ze wschodniego regionu?

Wiktoria Jędroszkowiak: Na pewno skupiamy się na tożsamości osób z Europy Wschodniej, ale to wcale nie oznacza, że wszystkie osoby mieszkające na zachód od Polski mają zakaz wstępu – zapraszamy takie osoby i w roli gościń, i uczestniczek. „Wschód” jest jednak przede wszystkim o Wschodzie, czyli o tej części Europy, która chociażby o wiele lepiej pojmuje kontekst historyczny wojny w Ukrainie i wie co to znaczy żyć w cieniu imperializmu rosyjskiego. W Polsce, w Ukrainie, w Mołdawii, w Rumunii, w Czechach – czyli w państwach postsowieckich, ale nie tylko, bo też w państwach podobnych gospodarczo i politycznie, na przykład w Grecji – te aspekty są o wiele bardziej powszechnie rozumiane niż w Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Mocno wierzę jednak w sojusznictwo – uważam, że większość z tych rzeczy powinna być mówiona przez osoby z Ukrainy i z Europy Wschodniej, ale należy mieć sojuszniczki z innych miejsc, które będą chciały zrozumieć naszą tożsamość. Później one będą mogły powtarzać usłyszaną historię i dokładać do niej swoje cegiełki.

Na waszym obozie zostanie poruszony bardzo ciekawy wątek. Mianowicie: „jak nie kopiować wzorców kulturowych z Zachodu w mówieniu o katastrofie klimatycznej, ponieważ często nie przystają do postkomunistycznej rzeczywistości”. Muszę przyznać, że mnie same ten aspekt bardzo intryguje. Opowiecie o nim coś więcej?

Dominika Lasota: To ogromny wątek. Najbardziej ekscytuje mnie to, że odchodząc od zachodnich wzorców, staramy się wydobyć na światło dzienne wcześniej nieopowiedziane historie. Jeżeli spojrzy się na międzynarodowy wizerunek ruchu klimatycznego, to mimo wszystko do światowych mediów najbardziej przebijają się wydarzenia i grupy klimatyczne z Zachodu – obrazki nie tysięcznych, a często milionowych demonstracji z różnych miejsc. Najczęściej nie uwzględnia się innego zaplecza i poziomu rozwoju w Europie Wschodniej, które są spowodowane odmiennymi doświadczeniami historycznymi. Ruch klimatyczny tego być może jeszcze nie zauważa, przez co nasze historie nie zostają opowiedziane. Stąd też my staramy się wypełnić tę lukę. Najbardziej walczą o to osoby ukraińskie, które, obecnie jak nikt inny, mówią o rosyjskim imperializmie oraz o tym, że Unia Europejska obiecuje być wspólnotą pokoju, demokracji i praw człowieka, a finansuje wojnę w ich ojczyźnie. Region wschodnioeuropejski o wiele odważniej wspomina o przyczynach kryzysu, ale też o tym, jak u nas paliwa kopalne i opór przed transformacją łączą się z politykami, z niedemokratyczną władzą. Mówimy o tym połączeniu: paliwa kopalne = brak demokracji. Podkreślamy, że sprawiedliwa transformacja musi być demokratyczna, opierać się na poszanowaniu praw człowieka, co w przypadku naszego regionu nie oznacza tylko poszanowania praw pracowników przemysłu paliw kopalnych, ale szerszą walkę o zapewnienie pełni praw człowieka kobietom, osobom LGBTQ+ i wszelkim innym poddawanym przemocy. Ruch zachodni często nie rozumie bardziej złożonego obrazka i jeszcze nie jest gotowy zawalczyć politycznie o rzeczy, o które my walczymy już w tym momencie.

Wiktoria Jędroszkowiak: Aby zrozumieć właśnie ten kontekst, bardzo ważne jest wychowanie się w miejscach, które doznały skutków kolonializmu czy imperializmu rosyjskiego. Dominika nie zaznaczyła tego, ale jako aktywistki i aktywiści z Europy Wschodniej często obserwujemy na Zachodzie wielomilionowe protesty, ogromne akcje, gdzie skala jest wielka i odpowiedź polityczna też. Wynika to z tego, że stan demokracji w, na przykład, Niemczech wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Dlatego powinnyśmy wzmacniać osoby z naszego regionu i przypominać: jeżeli na proteście berlińskim pojawią się setki tysięcy osób, a na twój zorganizowany równolegle przyjdzie tych osób 300, to nie poniosłaś porażki, a wina często spoczywa na naszym państwie i kurczącej się w nim demokracji. Powinnyśmy też szukać innych sposobów oddziaływania na polityków z Polski, Węgier, Czech i Ukrainy, zamiast odzwierciedlać 1:1 te z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Stanów. Tego bardzo brakuje w aktywizmie obecnie, nie tylko klimatycznym, ale też na przykład w tym na rzecz praw człowieka lub demokracji.

Czasem słyszy się głosy, że wschodnioeuropejskie ruchy klimatyczne przechodzą teraz proces dekolonizacji. Czy zgadzacie się z takim stwierdzeniem?

Dominika Lasota: Ja nie spotkałam się ze stwierdzeniem: „wschodnioeuropejski ruch się dekolonizuje”, a ze stwierdzeniem, że ten proces przechodzi ruch ogólnie europejski. Moim zdaniem wschodnioeuropejska część wewnętrznie pomaga zdekolonizować się całości. Obserwujemy teraz też duży proces, który ma miejsce na skutek walki podjętej przez osoby z globalnego południa, aktywizmu MAPA – Most Affected People and Areas, czyli ludzi i regionów najbardziej dotkniętych kryzysem klimatycznym. Dzięki nim ruch europejski już rozumie, że nie możemy mówić o klimacie bez mówienia o historii kolonializmów w Afryce, w Azji czy w Amerykach – musimy poruszać te tematy, a szczególnie Europa Zachodnia, jej społeczeństwa i politycy, muszą zaznaczyć to samo źródło ich ekonomicznego dobrobytu oraz kryzysu klimatycznego. Natomiast Europa Wschodnia zwraca uwagę, że te kolonialne praktyki nie miały miejsca tylko na linii Europa-Afryka/-Azja/-Ameryki, ale nawet na naszym kontynencie są społeczeństwa, które spychano na margines i właśnie takimi społeczeństwami są nasze – polskie, ukraińskie, białoruskie, bałkańskie i inne. Wcześniej były one wciśnięte pomiędzy imperia – a to zachodnie, a to rosyjskie, czego skutki widać do dzisiaj. Proces uświadamiania o tym następuje, bo musi nastąpić i powinien następować szybko. Liczymy, że w ciągu obozu, ale też nadchodzących miesięcy, polemika między osobami ze wschodniej i z zachodniej Europy będzie odbywała się częściej. My z Wiktorią w ostatnim czasie rozmawiałyśmy z aktywistkami, które bardzo dużo mówią o globalnej sprawiedliwości lub o sprawiedliwości rasowej. Mimo to, gdy poruszałyśmy wątek wojny w Ukrainie i tego, że Europa Wschodnia jest generalnie regionem o nieco innym podłożu, innych wyzwaniach i wymaga działań ze strony aktywistek i aktywistów z Zachodu, to otrzymywałyśmy negatywne reakcje: „O co wam chodzi? Jesteście z globalnej północy, co nie? Przecież to wy musicie działać w ramach sprawiedliwości globalnej!”. Odpowiadałyśmy: „No tak, ale w tym wszystkim są jeszcze niuanse i nasze historie nie są takie same”. Spotkałam się nawet z określeniem „westsplainingu”, czyli: Zachód objaśnia świat innym regionom. Objaśnia go także nam, osobom z Europy Wschodniej. Może rzeczywiście teraz następuje i nabiera siły odpowiedź na ten westsplaining.

Wiktoria Jędroszkowiak: Teraz Europa Wschodnia walczy również z kolonializmem rosyjskim w pełnej krasie. Już nie ma przestrzeni do mówienia: „kultura rosyjska jest przecież częścią naszej kultury”, tylko wskazuje się na to, jak bardzo Rosja zagrabiała elementy kultur tych wszystkich państw, które kolonizowała – między innymi Polski. Tworzy się przestrzeń ku temu, żebyśmy nie mówili tylko o dekolonizacji ruchu w jakieś części świata, a o tym, w jaki sposób my, jako osoby z daną tożsamością, konkretne jednostki, możemy się dekolonizować. Sama przeżywam to w ostatnich miesiącach i obóz będzie dobrą okazją, żeby inni mogli również rozpocząć taki proces.

Polskę określa się zwykle jako państwo środkowoeuropejskie. Wy jednak kładziecie nacisk na integrację z Europą Wschodnią. Sam obóz również nazywa się „Wschód”, nie tylko od wschodzącego słońca, czyli świtu nadziei, ale też właśnie kierunku geograficznego. Co doprowadziło do przyjęcia przez was takiej narracji?

Wiktoria Jędroszkowiak: Wspomniane przez ciebie określenie zostało spopularyzowane w ostatnich 30 latach, żeby mocno podkreślić naszą transformację i kierowanie się w stronę Zachodu, mimo tego, że kulturowo jesteśmy zdecydowanie Europą Wschodnią. Nie ma żelaznej kurtyny i muru między Zachodem a Wschodem, więc jesteśmy nowym tworem – „środkowym wschodem”. Oczywiście nie mam problemu, żeby używać tego terminu, bo wydaje mi się poprawny geograficznie. Nie spotkałam się jednak z określeniem „tożsamość środkowo-wschodnia” i też nie rozumiem do końca, czym miałaby ona być. Jeżeli mówimy o kulturze, to jesteśmy jednym z ostatnich miejsc położonych blisko Zachodu, które mogą z pełną szczerością kultywować ten europejski Wschód.

Odchodząc już nieco od tematyki wschodnioeuropejskiej: wasz obóz odbędzie się we wrześniu i na Warmii, co z pewnością daje nadzieję na to, że uczestników ominie fala upałów, która co roku staje się coraz bardziej uciążliwa również dla Europejczyków. Wiele dorosłych lub starszych wiekiem osób narzeka na to, ale też na niski stan rzek i pożary. Często nie są jednak w stanie przyjąć do wiadomości istnienia globalnego ocieplenia. Jak myślicie, co wpływa na to, że te dwie narracje pozostają dla nich rozłączne?

Dominika Lasota: Warto podkreślić, że nie ma żadnych wątpliwości co do wpływu kryzysu klimatycznego na upały, pożary czy suszę. Artykuły i raporty naukowe mówią jasno – wymienione zjawiska są wynikiem kryzysu klimatycznego, którego nie ma co podważać. Dlaczego więc ludzie to robią? Przyczyny pewnie są różne. Jedną z głównych stanowi przede wszystkim niedostateczna świadomość istnienia tego kryzysu i brak zrozumienia jak on działa. Starsze osoby mieszkające w Polsce dotychczas nie doświadczyły go w takim wymiarze, a dodatkowo nie przeszły w ogóle edukacji klimatycznej. Od dekad działa też narracja denializmu klimatycznego, którą forsuje przemysł paliw kopalnych i blisko z nim związani politycy. Ludzie są oszukiwani i wierzą w błędne teorie. Brak dostępu do rzetelnej edukacji oraz dezinformacja sprawiły, że wiedza o kryzysie klimatycznym nie jest powszechna. Warto jednak zauważyć: o tyle, o ile brzmi to absurdalnie i tragicznie, to z każdym rokiem, kiedy fale upałów robią się coraz trudniejsze, rośnie świadomość tego, że ma to źródło w wykorzystywaniu paliw kopalnych oraz emitowaniu dużych ilości CO2 do atmosfery. Zależy nam i pracujemy nad tym, aby ta świadomość przełożyła się równocześnie na coraz większą presję wobec polityków, bo tutaj czas i pilność działań są kluczowe.

Wiktoria Jędroszkowiak: Mnie z kolei wydaje się, że już nie mamy do czynienia z denializmem klimatycznym, który przez swoją skalę stanowi dużą przeszkodę, tylko mierzymy się z negacjonizmem klimatycznym – widzimy skutki kryzysów wywołanych przez te same źródła, widzimy wiele nakładających się i związanych ze zmianą klimatu problemów, widzimy utratę bioróżnorodności, ale mimo wszystko nie jesteśmy gotowi i nie czujemy obowiązku, by wymagać od polityków i polityczek zmieniania świata. Rozumiemy skalę problemu, ale nie zgadzamy się jeszcze na podjęcie niezbędnych kroków, bo te wykraczają poza realizm polityczny, czyli wydają się niemożliwe. Wciąż żyjemy w kryzysie wyobraźni i myślimy, że jedyne rozwiązania jakie mamy, to te już wypróbowane. Za to w przypadku kryzysów bezprecedensowych, a ten klimatyczny w połączeniu z kryzysem bioróżnorodności takim jest, nie możemy wciąż używać tych samych, nieefektywnych rozwiązań.

Skoro tu ze mną jesteście, to dopytam jeszcze o sprawę polskich milionerów, którzy dorobili się w spółkach z udziałem Skarbu Państwa, co zostało nagłośnione przez serwis wp.pl*. Spółki te często są powiązane z węglem kopalnym i gazem ziemnym. Oni stali się milionerami, a tymczasem zwykłych ludzi podczas zimy może nie być stać na opał. Czy zechcecie podzielić się komentarzem, dotyczącym tej sprawy?

Dominika Lasota: Nie byłam zaskoczona ukazaniem się tego raportu. Rozumiemy jak działają takie powiązania i miałyśmy z nimi do czynienia, chociażby w kontekście wojny w Ukrainie, gdzie Unia Europejska i jej politycy są uwiązani przez przemysł paliw kopalnych. Obie byłyśmy przygotowane na to, że takie zjawisko ma miejsce również w Polsce i to od lat. Jednak dla mnie to nadal był szok – zobaczyć i usłyszeć o tym, jak wielu polityków i ich przyjaciół dorobiło się bezpośrednio na tym przemyśle. Szczególnie w momencie, w którym niemalże wszyscy w tym kraju borykają się ze skutkami inflacji i rosnących cen, a także liczą się z zagrożeniem kryzysem energetycznym. Nawet trochę brakuje mi słów na opisanie tego. Ci politycy uknuli po prostu siatkę kopalnianej mafii, co jest szokujące samo w sobie, ale biorąc jeszcze pod uwagę kryzys ekonomiczny, w którym teraz tkwią Polacy, jest to po prostu żenujące. Nie wyobrażam sobie, żeby publicznie wychodzić i „wypluwać” z siebie te obietnice i zapewnienia, że „robimy wszystko, co w naszej mocy”, gdy jednocześnie w ostatnich latach i miesiącach wszelkie możliwe spółki Skarbu Państwa obsadza się jedynie sobą i swoimi przyjaciółmi, a potem zbija się zyski na paliwach kopalnych, nie dając przy tym obywatelom dostępu do jakiejkolwiek, nie wspominając nawet o czystej i pokojowej, energii.

Czasy są trudne, a kryzysów wiele. Wobec tego na koniec chcę was zapytać: Jak nie zostać doomerem?

Wiktoria Jędroszkowiak: Trzeba szukać osób, które będą trzymały cię jak najdalej od tego doomerstwa, dodając nadziei albo podsuwając sposoby na odnalezienie jej. Tego przede wszystkim potrzebujemy w obecnych czasach. Ja jestem już trochę zmęczona tą nadzieją – aktywizm mnie trochę zmęczył – jednak uważam, że warto jej szukać. Często trzeba też chwytać się wszystkich rzeczy, które w jakikolwiek sposób mówią: „świat jest piękny i po prostu warto o niego walczyć” albo „osoby wokół nas są warte walki, by żyły w bezpiecznym i sprawiedliwym świecie”.

Dominika Lasota: Dla mnie odpowiedzią na te kryzysy i doomerstwo jest po prostu działanie, jeżeli tylko mamy ku temu możliwość i przestrzeń. W ramach tego działania i w jego trakcie tworzymy trochę inną rzeczywistość, inne zasady, inne warunki bezpieczeństwa, troski, poszanowania własnych praw. Działanie jest dla mnie dobre samo w sobie i stanowi taką moją nadzieję w trakcie tych kryzysów.

Karolina Przemo SOBIK

*https://wiadomosci.wp.pl/klub-milionerow-dobrej-zmiany-astronomiczne-zarobki-ludzi-zwiazanych-z-pis-6800300344855040a?fbclid=IwAR2af1VFID6KU8v\_RWVMTeS13nSEuDPRSKwF88p3o24\_0toVKUqrbwIO20U