Kto ma prawo żyć?


Kolejny raz w historii III RP Polki i Polacy zostali postawieni przed wyzwaniem pomocy uchodźcom. Tym razem przejęty naród zdecydował się pomóc. Przerażony poczynaniami Putina, ogarnięty żalem i współczuciem, ale pełen zapału ruszył do punktów zbiórek, przynosząc produkty pierwszej potrzeby. Niezliczone ilości kartonów wypełnionych po brzegi żywnością oraz środkami higienicznymi są segregowane przez wolontariuszy. Społeczeństwo obywatelskie kwitnie. Prężnie pomagają prywatne firmy, fundacje oraz sami obywatele, na własną rękę. Wiele osób ofiarowuje swój cenny czas i ciężko zarobione pieniądze, oddaje swoje pokoje i mieszkania rodzinom uciekającym przed wojną. Wszystkie media pokazują jak „Polacy pomagają!”.

Również „twardzi” politycy obozu rządzącego zdecydowali się „podjąć decyzję…” i ramię w ramię z opozycją zawalczyć o ludzkie życie. Zawieszając polityczne spory, członkowie ugrupowań PiS, KO i Polski 2050 razem dostarczyli paczki do Mościska, miasta w zachodniej Ukrainie. Pomagali również Adrian Zandberg czy Władysław Kosiniak-Kamysz, a minister Michał Dworczyk 25 lutego 2022 roku powiedział: „Każdy, kto nie ma dokumentów, a deklaruje, że ucieka przed wojną, zostanie do Polski przyjęty. Każdy”. Była to jedynie deklaracja, niepoparta żadnymi istotnymi przesłankami, jednak co najmniej niecodzienna w ustach polityka PiS. Można by powiedzieć, że dziś wszyscy Polacy walczą razem, pełni pokoju jak po śmierci Jana Pawła II, dla wspólnej sprawy.

Właśnie – można by, gdyby nie mdłości, na które się zbiera, obserwując te przesłodzone obrazki. Trudno nie dostrzec fałszu w działaniach polityków chwalących się pomocą dla Ukrainy na Twitterze. Widać to również w pustych słowach Dworczyka o przyjmowaniu uciekających przed wojną czy nagle obudzonej polskiej wrażliwości. Proszący o pomoc na granicy stali się ludźmi, Ukraińcami, a nie „tymi innymi”, „niebezpiecznymi uchodźcami”. Mało kto dzisiaj zauważa jakąkolwiek analogię do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Dla wielu jej po prostu nie ma. Godne pogardy są tłumaczenia o szantażu politycznym Łukaszenki, któremu nie mógł ulec dumny naród Polski. Tak samo jak słowa o kulturowej odmienności szukających schronienia, która miała być dla nas zagrożeniem. Pojawiają się pojedyncze głosy sprzeciwu wobec zachwytu nad dobrodusznością Polaków. Główna narracja jednak polega na bezkrytycznym podziwie. Już nikt nie boi się uchodźcy (który nagle zyskał narodowość i stał się Ukraińcem/Ukrainką), bo „już nie trzeba się go bać”. Rząd nie wspomina o pedofilach, terrorystach, osobach, które mają w telefonach zdjęcia na tle Kremla. Uchodźcy nie przenoszą już chorób i nie są niebezpieczni. Ich życie jest najwidoczniej więcej warte dla Polaków niż to, które kończyło się w 2015 roku na Morzu Śródziemnym i to, które koczowało na mrozie w lasach i umierało z wyziębienia. Tej polskiej zbrodni nikt już nie wspomina. Sumienia mamy czyste, bo przecież „legalnym” uchodźcom pomagamy. Legalnym, bo mogą pojawić się na przejściu granicznym i zostać potraktowani jak ludzie. 

Nikt dziś nie wspomina o ciężarnej kobiecie, Judith z Konga, którą żołnierze rzucili ponad drutem kolczastym. Nikt już nie mówi, że potem poroniła. Nie wzbudziło to wtedy, a dziś już na pewno, oburzenia wśród naszych stojących „murem za mundurem” patriotów. Żaden obrońca życia nie domagał się osądzenia katów, nawet dzielni polscy rycerze, którzy tak bardzo chcą bronić kobiet i dzieci, że zdarza im się doprowadzić do ich śmierci. Nikt nie pomógł także Ahmedowi Hamidowi, 29-letniemu Irakijczykowi, który zmarł z wychłodzenia po przekroczeniu granicy oraz wielu innym – najwidoczniej niezasługującym na pomoc. Nieliczni, których uratowano od śmierci w lesie, trafili do ośrodków dla uchodźców, np. tego w Białymstoku, który przypomina więzienie, nie tylko z zewnątrz. Dlatego słowa Janiny Ochojskiej o odpowiedzialności Straży Granicznej za tortury w obliczu wyżej wspomnianych faktów powinny raczej wstrząsnąć polskimi sumieniami, a nie oburzać.

Piękne są gesty pełne ciepła i współczucia, których nie szczędzą uchodźcom z Ukrainy Polacy. Wzruszająca jest każda wiadomość o tym, jak rodziny zza wschodniej granicy otrzymują pomoc. Wspaniale patrzy się na działania wolontariuszy i wielkie zaangażowanie społeczne, za które bezsprzecznie należy się szacunek. Obrzydliwe są jednak mesjanistyczne wizje Polski w dyskursie dotyczącym obecnej sytuacji. Pławienia się w chwale, która ma się nam należeć za pomoc uchodźcom oraz ta rzekomo odnowiona wspólnota. Kolejny raz w historii Polski pan zdecydował kto może żyć, a kto nie. Nic nie zmieniło się w tej sprawie w naszym kraju od lat. Kiedyś odmawiano prawa do życia Żydom, dzisiaj znaleziono nowych wrogów ojczyzny pod postacią uchodźców o złym kolorze skóry.

Szymon RADOMSKI