Samorządy uczniowskie bez samorządności


Myślę, że bez najmniejszych wątpliwości mogę założyć, że skoro czytasz ten materiał jesteś osobą uczniowską albo ewentualnie pracujesz z młodzieżą. Mało kto się nimi interesuje. Niestety, tak wyglądają realia obecnych samorządów w placówkach oświatowych. Nie mówię tu nawet o dyrekcji, gronie pedagogicznym, rodzicach czy regionie szkół, ale często o samych uczniach.

Zacznę od tego, czym w zasadzie jest samorząd uczniowski. O dziwo, nie jest to tak oczywiste zagadnienie, jak mogłoby się wydawać. Od ponad dwóch lat działam na rzecz zwiększenia aktywizacji społecznej młodzieży szkolnej i ten czas dał mi wiele okazji do zaobserwowania problemów w tym obszarze. Samorządem Uczniowskim, zgodnie z prawem oświatowym, są wszystkie osoby uczniowskie uczęszczające do placówki. Głosowania, które szkoły rok w rok starają się chociaż trochę demokratycznie przeprowadzić - są wyborami do prezydium.

W większości szkół samorządy uczniowskie spełniają bardziej rolę kół wolontariackich niż demokratycznych organów przedstawicielstwa społeczności. O ile się im na to w ogóle pozwoli. Bywałam w szkołach i próbowałam zaprosić je do różnych inicjatyw, i zawsze zaskakiwała mnie reakcja opiekunów lub opiekunek samorządów. Zniechęcają oni osoby uczniowskie  do podejmowania działań, straszą konsekwencjami za opuszczanie lekcji, a jak się również okazuje, publicznie wyśmiewają osoby działające. Moja druga połówka stowarzyszenia, z którą od trzech lat kształtujemy naszą młodzieżową organizację, ostatnio podzieliła się doświadczeniem ze swojej byłej już szkoły technicznej, gdzie przez lata była nazywana przez nauczycieli “politykierem”, “showmanem”, ze względu na jej okołoszkolne działania społeczne. Często też docierają mnie słuchy, że aktywność jest wyśmiewana również w gronie rówieśniczym. Zarzuca się  wszelakim SU, że są przybudówkami dyrekcji. Reprezentują zdanie jej, a nie społeczności szkolnej, oraz że są sterowane przez dorosłych. Część osób uczniowskich ma poczucie braku wpływu na codzienne sprawy ich szkoły. Trudno się im też dziwić, skoro podobne mechanizmy zachodzą w bliźniaczej sytuacji  - w skali kraju, jeśli nie świata. Ograniczenie głosu, władzy i narzędzi do grona reprezentantów wybranych do prezydium to nie tylko problem szkół ale część ogólnego kryzysu demokracji.

Może kogoś zaskoczyłam, ale samorząd służy nie tylko do robienia zbiórek na schroniska i czytania sztywnych, niezrozumiałych przemów na apelach. Powinien on reprezentować głos i problemy społeczności. Konsultować i partycypować w zmianach, monitorować sytuację w szkole i pełnić rolę informacyjną. Jest to też najbliższa, najprostsza i najbardziej oddana forma demokracji. Pozwala zrozumieć oraz zaufać mechanizmom demokratycznym, co jest stanowi podstawę silnego społeczeństwa. Taki organ pomaga również w dwóch istotnych sprawach, które potem rzutują na to, jak aktywizuje się w przyszłości dana jednostka.

 Po pierwsze, daje to przestrzeń na przełamanie się do działania. Wielu młodych ludzi chce działać, jak często mi mówią – „robić rzeczy”, ale brak im odwagi czy impulsu.

Kolejną ważną kwestią jest mechanizm włączania obywatelskiego. Wspólne podejmowanie decyzji buduje kapitał społeczny i realną demokrację. Pomaga też osobom uczniowskim zyskać poczucie autonomii w społeczeństwie, w środowisku szkolnym czy po prostu jako jednostka, w ramach wspomnianego mechanizmu aktywizacji, co już ma niezliczoną ilość atutów, zwłaszcza w okresie dojrzewania.

Obecna atmosfera polityczna nie sprzyja rozwojowi samorządów uczniowskich, lepszej słyszalności głosu młodych osób, kreowania ich autonomii czy realnego partycypowania z dyrekcją. Wiadomo, że w skali kraju nigdy dobrej sytuacji nie było, ale bywały momenty lepsze. Przed samorządami uczniowskimi stoi tak naprawdę bardzo ważne wyzwanie - praca u podstaw. Jeśli nie chcą do końca utracić swojej możliwości decydowania w szkole (i nie tylko), muszą walczyć o swoje.

Działalność samorządów ogromnie rzutuje na przyszłe postawy obywatelskie. W stowarzyszeniu nazywamy to metodą “dobrych praktyk”. Pracujemy nad tym, aby tradycja aktywności oraz jej wypracowane metody były przekazywane pokoleniowo w środowisku szkolnym. Oprócz tego, osoby w samorządzie uczniowskim mogą wykonywać pracę nad pozyskaniem osób sojuszniczych. Najlepiej poszukiwać ich we władzach szkoły, autorytetach. Potrzebne jest tworzenie społeczności i słuchanie jej potrzeb. Bez tego nie będzie funkcjonował żaden organ. Spotkania, dyskusje, sondy, to idealne narzędzia, które do tego się sprawdzają. Można je przerabiać i dostosowywać pod każdą grupę i dostępne zasoby.

Samorząd jest organem szkoły i musi w pewnym stopniu zarządzać placówką, a nie odgrywać roli  koła wolontariatu czy pomagierów dyrekcji. Ich prawdziwym przeznaczeniem jest udział w podejmowaniu decyzji. Po uzyskaniu grupy sojuszniczej w postaci zlobbowanych władz szkoły, grona pedagogicznego i samych osób uczniowskich możemy zabiegać o ten udział. Podstawą tego zawsze będzie informowanie – najczęściej przed samorządem stoi wyzwanie zabiegania o dostęp do wiadomości, które później trzeba przekazać całej społeczności. Jest to pierwszy krok, podstawa dążenia do partycypacji obywatelskiej w przestrzeni szkolnej.

Gdy uda się nam uzyskać dostęp do informacji, nadchodzi czas na konsultowanie ich ze społecznością. W tym aspekcie idealnie sprawdzają się wymienione już narzędzia: spotkania, dyskusje, sondy. Podczas przeprowadzania konsultacji trzeba pamiętać aby zadbać o to, by głos uczniów i uczennic został co najmniej wysłuchany przez władze szkoły. Warto zabiegać o informację zwrotną od adresata wniosku naszych konsultacji. Ratuje to niejednokrotnie przed zniechęceniem do podejmowania takich działań. Ostatnie etapy decydowania w przestrzeni szkolnej dotyczą już stricte podejmowania decyzji: zarówno przy udziale władz szkoły, gdy skutki działań dotykają całą społeczność lub samodzielnych inicjatyw osób uczniowskich. Dotyczą one wielu aspektów o różnej wadze: od decyzji o wykorzystaniu środków finansowych na wyposażenie, z którego korzystają osoby uczniowskie, przez organizację przebiegu imprez okolicznościowych do zmian w statucie placówki.

Pozostaje jeszcze tylko pytanie: jak aktywizować młodzież uczniowską. Wraz ze stowarzyszeniem wypracowałam na podstawie doświadczeń kilka prostych zachowań, które naszym zdaniem mogą być przydatne. Po pierwsze, jest to tworzenie platform dla działania: budowanie struktur, przygotowywanie idei aktywności, wokół których można budować zespół. Po drugie – poszukiwanie osób sojuszniczych w postaci autorytetów osób nauczycielskich. Wcześniej wspomniana tradycja działania, czyli pokoleniowe przekazywanie wzorców. Edukowanie swojego środowiska pomaga przestrzec się przed przeciwnikami aktywnej młodzieży, daje wiedzę o tym jak działać i na co pozwala prawo. W tym może również mieścić się reklamowanie postaw obywatelskich, za którymi idzie wiele różnych korzyści. Na koniec najważniejsze, czyli docieranie do problemów grupy docelowej, co nie uda się bez wysłuchania i komunikacji.

Zofia Matylda CZERWIŃSKA