Pęknięcia na lodzie. Ile kosztuje perfekcja?


Kamiła Walijewa w wieku zaledwie 15 lat jedzie na igrzyska do Pekinu jako faworytka. Zachwyca publiczność i sędziów lekkością kombinacji, trudnością swojego programu i wdziękiem. Pierwsza w historii wykonuje poczwórnego salchowa. Nie można od niej oderwać wzroku. Kamiła nie sunie po lodzie, ona prawie płynie. Bezsprzecznie góruje nad rywalkami, jej przewaga nad następną najlepszą zawodniczką jest ponad 30-punktowa. Ale to tylko konkurencja drużynowa. Zawodnicy Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego mają na tyle dużą przewagę nad reprezentantami innych krajów, że i tak zdobędą złoto, nawet jeśli Kamiła nie będzie perfekcyjna.  

I nagle spada okrutny wyrok – w organizmie młodej Rosjanki wykryto doping. Nieważne, że badanie było jeszcze w grudniu, dwa miesiące przed igrzyskami – wykrycie podejrzanej, nielegalnej substancji nie pozwala jej stanąć na podium, a kolejne starty, tym razem w kategorii solistek, są zagrożone. Ostatecznie Komisja Antydopingowa pozwala Walijewej wystartować, ale wiadomo już, że jeśli zajmie czołowe miejsce, będzie kłopot, bo decyzja w jej sprawie nie została jeszcze podjęta, a to oznacza, że nie będzie można udekorować medalistów.

Punkty za występy solowe przyznawane są w dwóch kategoriach, potem sumowane i dopiero kombinacja not sędziowskich z programu dowolnego oraz krótkiego daje finalny wynik. Po perfekcyjnym występie w programie krótkim wydaje się, że Walijewa zdobędzie złoto.  

Program dowolny zmienia wszystko. Pojawiają się błędy, 15-letnia łyżwiarka nie wytrzymuje presji i ostatecznie zajmuje dopiero czwartą lokatę. Jeszcze przed zejściem z tafli macha ze złością ręką. Chwilę później ostro beszta ją trenerka, Eteri Tutberidze. Zatrzymajmy się na chwilę przy tym nazwisku.  

Tutberidze to jedna z najbardziej znanych trenerek w środowisku łyżwiarstwa kobiecego. Stoi za sukcesem między innymi Aliny Zagitowej, Jewgienii Miedwiediewej, Darii Usaczowej, Anny Szczerbakowej czy właśnie Kamiły Walijewej. Trenerka słynie z kontrowersyjnych metod szkoleniowych i przedwczesnych emerytur swoich podopiecznych, spowodowanych poważnymi kontuzjami. Jej byłe zawodniczki mówią o głodzeniu, zabranianiu picia, a nawet o karach cielesnych. Z kolei sama Tutberidze mówi wprost o „terminie przydatności” swoich zawodniczek (zwykle kończy współpracę, gdy mają około 17 lat!).  

Nie ulega wątpliwości, że za sukces łyżwiarze płacą zbyt wysoką cenę. Ci rosyjscy – najwyższą. Rygor, jakiemu są poddawani, trudno porównać z przygotowaniami do startów zawodników z mniej autorytarnych państw. Jeszcze nie są dorośli, a już kończą kariery. Spędzają dzieciństwo na ołtarzu sportu i bardzo szybko spadają z podium, okaleczeni psychicznie i fizycznie. Niezdolni do dłuższej niż raptem kilkuletniej kariery, mimo że w wielu dyscyplinach byliby wciąż juniorami.  

Jak informuje Światowa Organizacja Antydopingowa (WADA), dochodzenie w sprawie Walijewej Rosyjska Agencja Antydopingowa (RUSADA) ma zakończyć się do 8 sierpnia br. 

Nie ma tak naprawdę znaczenia, czy Kamiła Walijewa świadomie przyjęła zakazaną substancję.  Biorąc pod uwagę rygor, jaki panuje wśród młodych łyżwiarek, jest to mało prawdopodobne. To, co jest złe, to system – okrutny i wykańczający młodych zawodników.  

Po igrzyskach w Pekinie wybuchła dyskusja na temat podniesienia minimalnego wieku startu w łyżwiarskich zmaganiach olimpijskich – do 17 lat, zamiast jak obecnie 15. Nie wiadomo jeszcze, jaka w tej sprawie zapadnie decyzja, ale nie ma wątpliwości, że będzie rewolucyjna. W Rosji łyżwiarki starsze niż 17-letnie są rzadkością, zwłaszcza w zawodach na najwyższym szczeblu. Jeśli minimalny wiek rzeczywiście zostanie podniesiony, oblicze tego sportu diametralnie się zmieni. Być może podejście do łyżwiarstwa będzie zdrowsze dla zawodników, a oglądanie łyżwiarstwa figurowego nie będzie już obarczone moralnymi dylematami.  

Sport kontra polityka 

W obliczu wojny w Ukrainie sprawa rosyjskich łyżwiarzy schodzi na dalszy plan, tym bardziej że zostali w dużej mierze wykluczeni ze startów w międzynarodowych zawodach. W wielu dyscyplinach, między innymi w rozgrywkach tenisowych, sportowcy nie zostali odsunięci od startów całkowicie, ograniczeniem jest jedynie brak flagi rosyjskiej (i białoruskiej) przy ich nazwiskach. W przypadku łyżwiarstwa ograniczenia są bardziej dotkliwe – rosyjscy sportowcy zostali pozbawieni możliwości rywalizacji między innymi w Mistrzostwach Świata, co nie przeszło bez echa ze strony rosyjskich mediów i środowisk sportowych. 

Czy rosyjscy sportowcy, tylko z powodu pochodzenia, powinni być wykluczeni z rozgrywek, niezależnie od swoich poglądów politycznych? Sprawa nie jest prosta. Z jednej strony nie wydaje się to sprawiedliwe – to przecież ich całe życie, źródło zarobków, lata poświęceń, a sport powinien łączyć, a nie dzielić. Ale pora zrozumieć, że odkąd istnieje sport zawodowy, nigdy nie był, nie będzie, a nawet nie może być apolityczny. 

Rosję muszą zaboleć nałożone sankcje, nie ma innej drogi. I jeśli sport będzie spod sankcji wyłączony – sport, który pozostaje tak ważną dziedziną życia dla Rosjan – to nie mają one szans zadziałać na zwykłego kibica.  

Sport przechodzi gwałtowne zmiany, zmienia się podejście kibiców, a oczekiwania względem olimpijczyków rosną. Dobry rezultat na Igrzyskach Olimpijskich staje się bardziej sukcesem nie samego sportowca, ale państwa, które reprezentuje. Tradycyjnie podczas olimpijskich zmagań, jeszcze w czasie igrzysk starożytnych, zawieszano konflikty zbrojne. Można powiedzieć, że wiele się nie zmieniło – Władimir Putin miał czekać z atakiem na Ukrainę do czasu zakończenia Olimpiady w Pekinie na prośbę chińskiego rządu.  Nie inaczej było także wcześniej, między innymi w 2014 roku, kiedy to Putin dokonał aneksji Krymu zaledwie 6 dni po zakończeniu Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Widać wyraźnie, że Rosji zależy na igrzyskach, nawet jeżeli są symbolicznie z nich wykluczeni z powodu nagminnego ignorowania zasad fair play. Ciągłe afery dopingowe doprowadziły przecież do tego, że Rosjanie od dawna nie występują tam pod własną flagą, tylko jako Rosyjski Komitet Olimpijski. Ale to drobna kara, która pokazuje, że Rosja ma właściwie przyzwolenie na oszukiwanie.  

Na razie jednak łyżwiarze reprezentujący Rosję nie mają pozwolenia na konkurowanie w łyżwiarstwie figurowym na międzynarodowych taflach. Zostają rodzime zawody, gdzie wygląda na to, że można brać udział bez ograniczeń – nie przeszkadza nawet bycie zamieszanym w aferę antydopingową. Kamiła Walijewa wystąpiła pod koniec marca chociażby w Channel One Cup w rosyjskim Sarańsku, mimo że postępowanie w jej sprawie nadal jest w toku.  

Są dyscypliny sportowe, które mają na sumieniu tak wiele krwi, kontuzji i zakończonych przedwcześnie karier, że może nieetycznie jest je oglądać. Patrzę z niekrytym podziwem, jak łyżwiarze kręcą podwójne, potrójne, a nawet poczwórne lutzy, salchowy i axle, ale nie umiem podejść już do ich rywalizacji bezkrytycznie. Może nie ma granicy w tym szaleństwie, a przyszłością łyżwiarstwa figurowego są jeszcze bardziej skomplikowane skoki, coraz wcześniejsze spektakularne sukcesy i jeszcze szybciej ucinane kariery.  

Pozostaje nadzieja, że zapadnie jednak decyzja o podniesieniu minimalnego wieku startu w seniorskich zawodach. A 15-letnia Kamiła Walijewa, nieważne, czy świadomie przyjęła niedozwoloną trimetazydynę, jest w całym zamieszaniu najmniej winna.  

(fot. w nagłówku: Pixabay)