Tinder bez cenzury
Mobilny portal randkowy Tinder działa na rynku już od prawie 10 lat. W tym czasie zdążył połączyć ze sobą setki milionów użytkowników – niektórych na całe życie, innych tylko na jedną noc. Trzeba jednak pamiętać, że ta aplikacja, podobnie jak wiele innych tego typu, ma też swoją ciemną stronę, a ostrożności nigdy za wiele.
Na początku lutego bieżącego roku na platformie streamingowej Netflix został wypuszczony film „Oszust z Tindera” w reżyserii Felicity Morris. Stanowi on niemal dwugodzinną opowieść o spektakularnym przestępstwie izraelskiego oszusta, który, podszywając się pod syna potentata diamentów, oszukał wiele kobiet. Cały proceder odbywał się właśnie na Tinderze – tam Simon Leviev uwodził kobiety i, wykorzystując ich przywiązanie emocjonalne, wyzyskiwał je finansowo. Jednak to nie jedyny przypadek catfishingu w historii – mniej spektakularne przekręty zdarzają się na portalach randkowych każdego dnia.
Pani ze stocka
Pierwszym sygnałem alarmowym może być mała liczba zdjęć i to takich, na których dana osoba wygląda jak z okładki Vogue’a. Najczęściej złodzieje tożsamości wykorzystują zdjęcia z otwartymi licencjami użytkowania, przedstawiające przypadkowe osoby, bądź kradną je bezpośrednio z cudzych mediów społecznościowych. Innymi znakami ostrzegawczymi są niepokojące, bardzo bezpośrednie wiadomości, w których rozmówca deklaruje chęć poznania danej osoby, po czym wprowadza tematy okołofinansowe. Zdarzają się również sytuacje, gdzie przestępcy używają takich technik nie w celu wzbogacenia się, a rozrywki czy osobistej zemsty. Czekają na prywatne zdjęcia ofiar, po czym udostępniają je szerszemu gronu odbiorców, narażając poszkodowaną osobę na utratę dobrego wizerunku i społeczny ostracyzm.
Oszuści wraz z rozwojem technologii stają się coraz sprytniejsi, a ich sposoby na wyłudzenie pieniędzy – coraz bardziej wyrafinowane. Nie warto jednak żyć w strachu – algorytmy portali randkowych również doskonalą się w wyszukiwaniu i minimalizowaniu takich zagrożeń. Wystarczy jedynie ogólna, stała czujność i rozwaga.
Zdjęcie z niespodzianką
Według badań opublikowanych w „The Journal Of Sex Research” niemal 50% kobiet i 80% nieheteronormatywnych mężczyzn otrzymało w swoim życiu zdjęcie męskich genitaliów. 90% z nich nie życzyło sobie tego. Na aplikacjach randkowych typu Tinder wysyłanie zdjęć na prywatnym czacie obecnie jest niemożliwe, jednak jeśli nowo połączona para zdecyduje się na zmianę medium społecznościowego na, przykładowo, Instagrama lub Messengera, to ograniczenia znikają.
Bardzo często taka fotografia stanowi pierwszą wiadomość wysłaną przez danego osobnika, niezależnie od czego, czy charakter relacji z góry miał opierać się na przelotnej znajomości, czy też nie. Adresatkami są najczęściej młode dziewczyny, ledwo co pełnoletnie. Wiek jednak jest bez znaczenia – takie zachowanie z całą pewnością jest dla większości osób niezwykle inwazyjne i mogące powodować skrajnie negatywne uczucia. W tym przypadku trudniej też takim sytuacjom zapobiegać – można jedynie polegać na algorytmie aplikacji i funkcjom „zablokuj” oraz „zgłoś użytkownika”.
Blondynka z ładną figurą
„NIE dla feminizmu, papierosów, używek, otyłości, różowych krótkich włosów, studentek prawa, alternatywek, konserwatywek, wzdychających do erasmusowych czekoladowych miłości (…) politykierek, horoskopowiczek, lewaczek (…)” – to jeden z wielu opisów, który za pomocą seksistowskiej retoryki próbuje zdyskredytować większość kobiet i wpłynąć na ich samopoczucie. Ich konstrukcja przeważnie jest taka sama – opiera się na wymienianiu cech, których według autorów biogramu kobieta nie może posiadać. Najczęściej spotykane wymagania dotyczą wagi, budowy ciała i zainteresowań. Te ostatnie również potrafią być przedmiotem męskiego ataku z uwagi na to, że przez wielu użytkowników Tindera takie kategorie zainteresowań jak „Netflix” czy „wino” nie są uznawane za prawdziwe hobby. Naturalnie wszystko to negatywnie wpływa na samoocenę wielu osób – kiedy widzą, że w tak agresywny sposób wyklucza się je i obraża, mogą popadać w negatywne stany psychiczne.
Wykluczające biogramy na Tinderze są dodatkowo bezsensowne, biorąc pod uwagę fakt, że sposób selekcji opiera się na podstawie między innymi zdjęć. Czyli jeśli ktoś nie lubi różowowłosych osób, nie wybierze ich i tym samym nie doprowadzi do powstania pary. To znaczy, że można pokazać swoją preferencję bez krzywdzenia innych osób.
Spotkanie z nieznajomym
Najbardziej ryzykownym ze wszystkich aspektów internetowego randkowania jest moment pierwszego spotkania na żywo. Nie wiadomo bowiem, kogo na miejscu zastaniemy – naszą nową sympatię, osobę podszywającą się pod nią czy kogoś niebezpiecznego, kto będzie próbował nas skrzywdzić. Z tego powodu wiele osób stosuje „techniki zapobiegawcze”, które pomagają ograniczyć liczbę zagrażających zdrowiu i życiu sytuacji.
Po pierwsze – dokładne prześledzenie osoby. Przed spotkaniem trzeba się upewnić, czy dana osoba rzeczywiście istnieje i jest tym, za kogo się podaje. W tym celu można sprawdzić wszystkie media społecznościowe, którymi się „legitymuje”: czy ma na nich jakichkolwiek znajomych, swoje dane osobowe bądź prywatne zdjęcia. Im więcej szczegółów będzie potwierdzało jej tożsamość, tym lepiej.
Po drugie – ustalenie neutralnego miejsca spotkania. Tak dla kawiarni, restauracji czy kin; nie dla hoteli, podejrzanych klubów czy prywatnych mieszkań.
Po trzecie – stała możliwość namierzenia. Najlepiej powiedzieć komuś zaufanemu, że idzie się na randkę z nieznajomym do konkretnego miejsca o konkretnej godzinie. W razie niekomfortowej sytuacji można też włączyć swoją lokalizację – jest to opcja, którą oferuje m.in. Messenger.
Tinder przyszłości
Na szczęście wiele kroków już jest podejmowanych w celu poprawy bezpieczeństwa i komfortu osób korzystających z portali randkowych, w tym Tindera. Zmiany początkowo prawdopodobnie nie będą spektakularne, jednak najważniejsza jest konsekwencja – stopniowe usprawnianie algorytmów aplikacji, usuwanie trolli itp. A kiedy zostanie osiągnięty pewien próg jakości, to wszyscy wejdą w erę internetowego randkowania 2.0. – niewykluczającego, empatycznego i promującego tylko dobre wartości.
Alicja CIESIELSKA