Kurczak nie może być tańszy od pomidorów - #MeatTax
Artykuł powstał we współpracy z Green REV Institute
Debata Meat Tax 8.02.2022 / (fot. Green REV Institute)
Sporo rozmawiamy ostatnio o podatkach. Tarcza antyinflacyjna, niższe stawki VAT-u na żywność, ulgi na prąd. Władze w Warszawie usilnie starają się pokazać, że walczą z kryzysem i wspierają “zwykłych ludzi”. Nieustannie wraca jednak pytanie - czy wiemy, co dotujemy i jakim kosztem?
Produkcja mięsa, nabiału i innych produktów zwierzęcych niszczy nasze zdrowie, planetę, a także zabija 80 miliardów zwierząt pozaludzkich każdego roku. Mamy konsensus naukowy w sprawie powiązania działalności człowieka w tym zakresie, a niszczejącym środowiskiem naturalnym i wzrastającym poziomem gazów cieplarnianych w atmosferze. Pomimo powyższego stanu rzeczy większość rządów centralnych i unijnych instytucji utrzymuje niskie stawki podatków na produkty zwierzęce, a niejednokrotnie dotuje je pod płaszczem „wspierania produktów regionalnych”.
Krótka powtórka faktów. Do 1 lutego podstawowa stawka podatku VAT na mięso i nabiał wynosiła 5% - produkty te zaliczane są do kategorii „podstawowe produkty żywnościowe”. Od początku lutego rząd obniżył jednak czasowo VAT dla tej kategorii do zera. Oznacza to zatem, że najbardziej szkodliwe dla naszego zdrowia i planety produkty nie są od strony konsumenckiej opodatkowane. Warto zaznaczyć, że dokładnie w tej samej sytuacji są owoce i warzywa. Objęte ta samą, obecnie zerową, stawką VAT-u powinny teoretycznie być tańsze od mięsa z racji mniejszego zużycia wody i energii. Okazuje się jednak, że w najpopularniejszych sklepach mniej zapłacimy na przykład za kilogram kurczaka niż pomidorów. Zgodnie z danymi portalu dlahandlu.pl w zeszłym tygodniu w jednym z popularnych dyskontów kilogram mięsa z kurczaka kosztował 7,99 zł, a kilogram pomidorów 11,99 zł.
Pieniądze to nie wszystko
Porównując koszt środowiskowy, zauważymy przepaść. Zgodnie z badaniami Guardiana do wyprodukowania kilograma pomidorów potrzeba 271 litrów wody. Wydaje się sporo, należy jednak nadmienić, że w tej liczbie uwzględniony został cały proces produkcyjny, a więc także transport i dystrybucja oparte w przemyśle spożywczym na paliwach kopalnych. Blednie ona jednak przy zestawieniu jej z 4325 litrami potrzebnymi do wyprodukowania kilograma mięsa z kurczaka i 15 415 litrami przy mięsie z krowy. Mamy zatem większe koszty środowiskowe i energetyczne, a także zdrowotne, o czym pisałem w tekście o rakotwórczości mięsa produkowanego w Polsce. Powszechną praktyką w państwach demokratycznych jest obejmowanie produktów szkodliwych szeregiem obwarowań sprzedażowych i reklamowych, a także prowadzenie polityki fiskalnej mającej na celu zniechęcenie konsumentek i konsumentów do zakupu danego produktu. Jasno widać to w przypadku papierosów czy alkoholu. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi jasno określa, że w wielu miejscach i porach alkoholu reklamować nie można. Przestały nas także dziwić fotografie przedstawiające nowotwory płuc na paczkach papierosów i choć realny wpływ takiej polityki na ograniczenie konsumpcji jest ciężki do zweryfikowania, osiągnęliśmy mainstreamowy konsensus, że poziom cywilizacyjny nie pozwala nam na promowanie trucizny. Od lat wiemy, że mięso, nabiał i inne produkty pochodzące od zwierząt negatywnie wpływają na nasze zdrowie, niszczą środowisko naturalne i bioróżnorodność, a powstałe przy ich produkcji gazy cieplarniane powodują przyspieszenie i pogorszenie w skutkach katastrofy klimatycznej. Dlaczego zatem nakładamy na nie identyczną stawkę podatkową, co na produkty o wielokrotnie niższym śladzie węglowym? Odpowiedzią jest tytuł następnego akapitu.
Kapitał i status quo
Branża mięsna i nabiałowa to lwia część wielu gospodarek państw rozwiniętych. Prowadząc wyzysk zwierząt, lobbując na rzecz wygodnych warunków prowadzenia działalności i naruszając normy sanitarne, zapewnia sobie miliardowe zyski, które następnie inwestuje w dwie kluczowe w tej dyskusji rzeczy. Z jednej strony dba o swój wizerunek i stałe powiększanie bazy konsumenckiej. W telewizji widzimy szczęśliwe krowy skaczące na łąkach i w zasadzie błagające o wydojenie czy pocięcie na kawałki. W gazetkach marketowych i na sklepowych półkach najbardziej eksponowane miejsca zajmują łopatka wieprzowa, jajka, czy sery, które dzięki dumpingowi cenowemu sprzedawane są po śmiesznych kwotach. W podręcznikach od początku podstawówki uczymy się, że krówka daje mleko, kurka jajka, a świnka mięsko. I tak dojrzewają kolejne pokolenia uzależnione psychiczniei finansowo od złej jakości jedzenia, które powoduje ogrom cierpienia. W tym samym czasie przemysł ten dobiera się do społeczności, które dotychczas produkty zwierzęce spożywały sporadycznie lub wcale. Pod płaszczem pomocy humanitarnej sponsoruje on zakładanie hodowli w państwach tzw. trzeciego świata, tworząc tym samym nowe rynki zbytu dla swoich produktów. Degradacją lokalnych ekosystemów i finalnym pogorszeniem się jakości życia „obdarowanych” darczyńcy się już nie zajmują. Po drugiej stronie także znajdziemy manipulowanie ludzi, jednak tych decyzyjnych w kwestiach systemowych. Wspieranie funduszy wyborczych, zabieganie o milirdowe dotacje z publicznych środków, przyjazne warunki inwestycyjne i polityka podatkowa to kilka przykładów korumpowania decydentek i decydentów politycznych przez korporacje z różnych branż, w tym mięsnej i nabiałowej. Logicznym następstwem uzyskania przywilejów i gigantycznych zysków jest przywiązanie do nich i obrona status quo za wszelką cenę. Walka z roślinnymi produktami poprzez cenzurowanie nazw roślinnego mleka, mięsa i nabiału, czy wytaczanie pozwów za mówienie o szkodliwości produktów zdarzają się na całym świecie, nie omijając Unii Europejskiej.
Rozwiązanie stare jak świat
Wiele możemy mówić o prowadzeniu akcji uświadamiających, rozklejaniu plakatów i organizowaniu wydarzeń promujących dietę roślinną. Niestety, w realiach niewykształconego zdrowotnie społeczeństwa polskiego realną zmianę przynieść mogą jedynie działania systemowe. Będąc jakiś czas temu w radio i opowiadając o filmie „Wegańska Warszawa”, otrzymałem pytanie o pomysł na wyjście ze zmianą nawyków żywieniowych poza wielkie miasta. I to jest klucz do dyskusji, możemy zamykać się w stołecznych i wielkomiejskich bańkach, ale większość społeczeństwa polskiego to mieszkanki i mieszkańcy małych i średnich miejscowości, bez nich się nie uda. Właśnie dlatego przyszedł czas na systemowe działania fiskalne. Produkty negatywnie wpływające na zdrowie człowieka i klimat naszej planety powinny być opatrzone odpowiednim ostrzeżeniem, a ich cena powiększona o podatek, z którego wpływy przeznaczane będą na transformację systemu żywności. Jako społeczeństwo wprowadzamy podobne działania od pokoleń, a wkraczanie na każdy kolejny poziom cywilizacyjny rodzi szok, że tak się da. Przyszedł czas na podatek od mięsa i nabiału. Jednocześnie należy oczywiście zakończyć dotowanie tego przemysłu. Nie mamy jako ludzkość czasu i zasobów na przeznaczanie wielu milionów złotych, dolarów i euro na dalsze niszczenie Ziemi i przedłużanie cierpienia zwierząt pozaludzkich.
Jednocześnie do ograniczania konsumpcji produktów zwierzęcych należy wspierać rozwój następców - produktów roślinnych. Zielone biznesy już istnieją, a dzięki stałemu wzrostowi zainteresowania rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Aby jednak zmiana miała charakter systemowy, należałoby znacznie obniżyć stawki podatków dla firm produkujących żywność roślinną i zapewnić publiczny popyt. Dobrym przykładem są placówki oświatowe. W przedszkolach i wszystkich poziomach szkół na stołówkach powinny królować dania roślinne. Uzyskujemy dzięki temu także efekt edukacyjny i kształtujący młode pokolenie w sposób zdrowszy od poprzednich.
Obserwuj zmianę
Wszystkie fakty i tezy przedstawione powyżej to nie fantazja czy opowieść o niedookreślonej przyszłości. Zmiana ta dokonuje się dzięki zaangażowanym osobom aktywistycznym, a także naukowcom i naukowczyniom wielu dziedzin, którzy wprost wiążą kwestię ochrony klimatu z fiskalnymi narzędziami i działaniem odgórnym. Koalicja Future Food 4 Climate zrzeszająca organizacje społeczeństwa obywatelskiego walczące o transformację systemu żywności organizuje debatę, w której spotkają się głosy osób zaangażowanych i znających temat od podszewki. #Meat Tax, czyli narzędzia fiskalne w transformacji systemu żywności i walce z katastrofą klimatyczną to wydarzenie, które odpowie na pytanie, w jaki sposób wprowadzić zmiany fiskalne w zakresie produkcji i dystrybucji żywności, aby były one sprawiedliwe, etyczne, zielone i skuteczne. 8 lutego o godzinie 18:00 transmitowane będzie na fanpage’u Green REV Institute. Dobrze słuchać i zacząć weryfikować otaczający nas świat.
Kacper NOWICKI
Źródła:
https://www.theguardian.com/news/datablog/2013/jan/10/how-much-water-food-production-waste#data
https://www.dlahandlu.pl/koszyk/
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WDU20210001119