Salmonella, nielegalny ubój, braki w kadrach. Produkujemy i jemy niebezpieczną żywność.


Artykuł powstał przy współpracy z Green REV Institute

Najwyższa Izba Kontroli opublikowała Raport o systemie kontroli bezpieczeństwa żywności w Polsce. Dokument  pokazuje dogłębnie mankamenty polskiego systemu produkcji, dystrybucji i kontroli żywności. Pomimo skomplikowanego języka wnioski są całkiem proste i przerażające dla konsumentów i konsumentek.

„Polska zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem zużycia w hodowli zwierząt  najsilniejszych antybiotyków stosowanych w leczeniu chorób u ludzi; stosowało je aż  70% hodowców zwierząt z woj. lubuskiego objętych monitoringiem wody i pasz, zaś w hodowlach indyków i kurcząt rzeźnych odsetek ten był jeszcze wyższy i przekraczał  80%”

- Najwyższa Izba Kontroli, 2021

Antybiotyki i nowotwory

Powyższy fragment Raportu to przykład jawnej patologii w przemysłowej hodowli zwierząt. Krowy, świnie, czy kury otrzymują leki lekami, aby szybciej, wydajniej i przy jak najmniejszych zakłóceniach rosły i stawały się mięsem. Wśród wielu wniosków, które znaleźć można w opublikowanym dokumencie, jeden przewija się zdecydowanie najczęściej. Szkodliwość spożywania produktów zwierzęcych dla ludzkiego zdrowia jest tematem pojawiającym się w mediach i skutecznie ukrywanym przez producentów. Poza zacytowanymi lekami NIK zwraca uwagę na wysoki poziom azotynów  obecnych m.in. w wędlinach, peklowanym mięsie,  parówkach, czy kiełbasie. W wielu produktach ich poziom przekraczał 120% dopuszczalnego dziennego spożycia dla dorosłych i nawet 160% dla dzieci! Udowodniono związek obecności tych substancji w diecie z  nowotworami żołądka i jelita grubego. W 2020 roku władze Bułgarii i Litwy zakwestionowały jakość ponad 100 ton eksportowanego przez Polskę mięsa z kurczaka. W Bułgarii znaleziono Salmonellę, a na 19 wykrytych partii niebezpiecznego drobiu w Litwie 18 pochodziło z Polski.

Nie ma komu kontrolować

Toksyczność żywności nie bierze się znikąd. Podobnie jak wiele gałęzi polskiej administracji publicznej, instytucje odpowiadające za wykrywanie nieprawidłowości w systemie żywności borykają się z niedoborami kadrowymi i dużą rotacją siły roboczej. Z przeprowadzonych przez NIK w przeszłości analiz dowiadujemy się, że na jednego kontrolera przypadać może nawet 300 podmiotów, a z uwagi na niskie zarobki zatrudniane są nierzadko osoby z wykształceniem pokrewnym (np. zootechnik, technolog żywności, agronom) czy całkowicie odmiennym (mgr. wychowania fizycznego, mgr. filologii polskiej). Problemy kadrowe powodują opóźnienia czy wręcz zaniechania badań żywności, suplementów diety i innych produktów badanych na obecność szkodliwych substancji. Poraz kolejny sprawdza się zależność pomiędzy słabością organów państwowych, a liczbą i powagą nadużyć. Płacimy za to wszyscy własnym zdrowiem.

„Badanie audytowe przeprowadzone przez Komisję Europejską wykazało brak u kontrolerów Inspekcji Sanitarnej wystarczającej wiedzy na temat procedury pobierania próbek wymazu w celu wykrycia bakterii Listeria monocytogenes, co według audytorów dodatkowo osłabia skuteczność kontroli urzędowych. Brak wiedzy w tym zakresie odnotowano również w sprawozdaniu z audytu z 2018 r., dotyczącego kontroli urzędowych żywności gotowej do spożycia.”

- Najwyższa Izba Kontroli, 2021

Jeść musimy. Jak być bezpiecznym?

Nie jesteśmy w stanie całkowicie wyeliminować niebezpiecznych substancji z naszego życia. Nawet wychodząc na ulicę, wdychamy zanieczyszczenia z powietrzem. Istnieje jednak bardzo prosta metoda na ograniczenie tej ekspozycji, która po lekturze raportu NIK nasuwa się sama. Ograniczenie, a docelowo wyeliminowanie spożycia nabiału, mięsa i  innych produktów odzwierzęcych to jedyna realna i skuteczna droga do zniwelowania tego zagrożenia. Z raportu i innych dokumentów poruszających zagadnienie bezpieczeństwa żywności jasno wynika, że to właśnie hodowla zwierząt wpływa na obecność toksycznych substancji w naszych organizmach. Poza mięsem mowa oczywiście o mleku, jajach i innych produktach pozyskiwanych w okrutny i często po prostu urągający standardom higieny sposób. Oczywiście także w roślinnych produktach odnajdywane są substancje niepożądane, a ich produkcja na rynku polskim odbiega od standardów unijnych. Pozostaje ona jednak ułamkiem nadużyć w polskim sektorze produkcji żywności. Jeśli nie jest to mój pierwszy tekst, który czytasz, wiesz zapewne, że określam weganizm jako jedyną drogę zarówno dla jednostek, jak i całych społeczeństw. Ma to jednak wymiar więcej niż etyczny. Spożywanie zwierząt i produktów od nich pochodzących jest niedrowe, niszczy naszą planetę, a na domiar złego utwierdza status quo spożywczych gigantów monopolizujących rynek spożywczy.

Apeluj, zmieniaj nawyki.

Impuls.press to miejsce skupiające osoby świadome i zaangażowane społecznie. Wiem, że pisząc na jego łamach o klimacie, poszanowaniu praw zwierząt i złej kondycji polskiego państwa, nie wymyślam koła na nowo. Uważam jednak, że należy cały czas mówić o faktach, które codziennie giną w gąszczu publicystycznego chłamu. Trzeba powtarzać, że zwierzęta to nie produkty, na zatrzymanie zmian klimatu mamy coraz mniej czasu, a weganizm to nie alternatywa, a następca obecnego stanu rzeczy.

Cieszę się, że w Polsce mówi podobnie coraz więcej głosów. 23 organizacje pozarządowe przy koordynacji Green REV institute wystosowały stanowiskows. opisanego wyżej raportu, które pozwala zapoznać się z przesłaniem 101-stronnicowego dokumentu Izby bez wyrywania kilku godzin z życiorysu. Bo czyż właśnie nie to jest zadaniem organizacji społecznych? Przekładanie trudnego na zrozumiałe, przebijanie społecznych baniek, rzecznicze działanie dla zmiany.

Sceptyków i sceptyczki odsyłam do słynnego filmu What’s The Health a już w marcu 2022 do dokumentu The Milked. Rządzących i decydentki namiawiam: #GoVegan i przestańcie finansować to co szkodzi. 

Kacper NOWICKI