Panie Niedzielski, to się nie uda


Medycy protestują od początku września: o godne warunki pracy, godną płacę i życie. Ratownikiem medycznych zostaje się ze względu na powołanie, pasję i empatię, a przede wszystkim chęć pomagania innym. Dlaczego ten zawód jest tak bardzo niedoceniany? Dlaczego ratowanie ludzkiego życia i zdrowia nie jest warte więcej niż 3,5 tys. zł, podczas gdy nieudolne rządzenie państwem już niecałe 10 tys. zł? 

Według portalu Business Insider liczba zespołów ratownictwa medycznego w Polsce wynosi ok. 1,5 tys. Pracuje w nich ponad 13 tys. osób, a prawie 10 tys. z nich to właśnie ratownicy medyczni. Statystyki, które w 2019 r. opublikował GUS, mówią, że grono ratowników zmniejsza się. W piątek 3 września 2021 r. niedyspozycja karetek wynosiła 25% w skali kraju. Karetki stały puste. Nie wyjeżdżały do rannych i potrzebujących. Niektórzy ratownicy medyczni nie przyszli do pracy, nie wzięli nadgodzin, a nawet złożyli wypowiedzenia. Po 1,5 roku codziennej walki z koronawirusem nadszedł dzień, gdy powiedzieli „dość”. Jak sami mówią, na co dzień borykają się z przepracowaniem i stresem. Pracują na umowach śmieciowych za bardzo niskie stawki. Od rządu wymagają godnej stawki godzinowej za ratowanie życia, a także ludzkiego czasu pracy. Czasami pracują nawet po 400 h tygodniowo – to łączna liczba godzin dwóch etatów. Niestety, ich postulaty były wielokrotnie ignorowane przez rząd. Dlatego rozpoczęli strajk, który ma pokazać posłom, że w tym miejscu i czasie nie ma już mowy o kompromisach, czy ponownej ignorancji. 

W przeliczeniu na ziemniaki i kalafiory

Zarobki ratowników reguluje ustawa, która mówi, że ich minimalne wynagrodzenie zasadnicze wynosi 3772 zł brutto plus dodatki, które według ratowników nie są im zbyt często przyznawane. „Są stawki w Polsce, gdzie godzina pracy ratownika to 18 złotych brutto przy umowie zlecenie, czyli najniższa krajowa. Jeśli ktoś tak ocenia pracę ratownika, czyli trzyletnie studia, kursy i konieczność kształcenia się, to niestety usłyszeliśmy wreszcie ten głos: «nie podoba się, zmieńcie pracę» i zaczynamy to robić w tej chwili” – mówił ratownik medyczny Ariel Szczotok w „Wstajesz i weekend” w TVN24. Komitet Protestacyjny Ratowników Medycznych w swoim oświadczeniu pisze o tym, że ratownicy wymagają od rządu podwyższenia kwoty do 4972 zł brutto, a także ustawy o zawodzie ratownika medycznego i jasnych zasad, co do przyznawania dodatków. Komitet Strajkowy w jednym ze swoich facebookowych wpisów podsumował stawkę godzinową ratowników z Katowic: „Godzina pracy ratownika medycznego, człowieka od którego niejednokrotnie zależy czyjeś zdrowie, a nawet życie – największa wartość, wydzierana ze szponów śmierci w pocie, deszczu, upale i mrozie, w kombinezonie i masce, 24 godziny na dobę, 365 dni roku wyceniana jest w przeliczeniu na… 2 kalafiory i 2 kg ziemniaków”. 

Białe miasteczko 2.0

Powstałe w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, 11 września tego roku „Białe miasteczko” nawiązuje do protestów pielęgniarek z 2007 r., które przyczynił się do stracenia władzy przez ówcześnie rządzący PiS. Dziś pracownicy ochrony zdrowia protestują przeciwko niskiej płacy, zbyt dużej liczby godzin pracy, a także wadliwemu systemowi. W Białym Miasteczku można skorzystać przede wszystkim z darmowych badań profilaktycznych, ale nie tylko. Były też konferencje prasowe, prelekcje i wystąpienia liderów odbywającego się protestu. 19 września na konferencji prasowej medyków w miasteczku doszło do tragedii. 94-letni mężczyzna popełnił samobójstwo. Dlaczego mężczyzna to zrobił? Wyjaśnił to w liście, który napisał przed śmiercią – „oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia (bo jest polityczny przeciw Polsce PiS)!”. Pomimo natychmiastowej pomocy i przewiezienia do szpitala starszy mężczyzna zmarł. Po tych wydarzeniach ratownicy medyczni zawiesili tymczasowo działalność Białego Miasteczka.
Jednak w piątek 24 września medycy poinformowali, że wznawiają pierwotną działalność Miasteczka. Ogłosił to na swoim oficjalnym Twitterze Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia.

Jeden z ponad dwudziestu 

„Minister zdrowia Adam Niedzielski zapewnił w środę przed południem, że podpisano trójstronne porozumienie: ministerstwo, związek pracodawców i Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych. Wyraził ulgę, że stało się to, zanim czwarta fala pandemii na dobre się rozpędziła i ratownicy, zamiast protestować, będą ratować życie i zdrowie obywateli” – pisze w Polityce Agnieszka Sowa. Jednak minister Niedzielski mógł przeliczyć się, sugerując, że kryzys został zażegnany i możemy skupić się na przygotowaniach do czwartej fali – komitetów związkowych jest wiele, bo ponad 20, a tylko jeden z nich podpisał wspomniane porozumienie. Strajk i ratownicy medyczni zostali podzieleni. Niektórym z nich odpowiada kompromis, który zaproponował rząd, a innym wręcz przeciwnie. Wielu ratowników jest – mówiąc łagodnie – nieusatysfakcjonowanych z wyników negocjacji. Ratownicy z Elbląga mówią o tym, że nie chodzi im tylko o pieniądze, bo właśnie to zaoferował im PiS: 40 zł brutto za godzinę i dodatek wyjazdowy w wysokości 30 proc. „Chcemy ustawy o zawodzie ratownika, powołania samorządów i tego, żeby można było wybrać formę zatrudnienia, żebyśmy nie byli zmuszani do pracy na kontraktach. O tym w porozumieniu nie ma ani słowa. – mówi Kuba Omałecki. Niektórzy strajkujący jednak wierzą, że kompromis to krok w dobrą stronę.

Zdania na temat protestu są podzielone zarówno wśród społeczeństwa, jak i samych ratowników medycznych. Niektórzy zakończyli strajk, inni nie mieli odwagi go podjąć, a pozostali kontynuują go w Białym Miasteczku. Jedno jest pewne – polscy ratownicy medyczni zasługują na godne warunki pracy. Takie jakie posiadają ich koledzy z Anglii, Irlandii, czy USA. 13 października obchodzimy Dzień Ratownictwa Medycznego. To dzień, w którym powinniśmy docenić ten trudny zawód, pełen stresu i odpowiedzialności. Według danych zebranych przez GUS w 2020 r. zespoły ratownictwa medycznego udzieliły świadczeń zdrowotnych w miejscu zdarzenia dla blisko 2,8 mln osób. W izbach przyjęć lub szpitalnych oddziałach ratunkowych z doraźnej pomocy medycznej w trybie ambulatoryjnym skorzystało ponad 3,2 mln pacjentów. W szpitalnych oddziałach ratunkowych w trybie stacjonarnym leczonych było blisko 1,4 mln osób. Liczby dają do myślenia i skłaniają do refleksji wszystkich tych, którzy myślą, że zawsze musi chodzić o pieniądze.

Julia REMISZ