„Masz dzieci? Dlaczego?”


„Prokreować to jak zabawiać się w rosyjską ruletkę, z tym że broni nie przystawia się do własnej głowy, tylko do głowy swojego dziecka. Naciska się spust nowego życia i przez to naraża się kogoś na ryzyko cierpienia nie do opisania.”

— David Benatar, Debating Procreation: Is It Wrong To Reproduce?, 2015

Antynatalizm jest poglądem głoszącym, że prokreacja to zjawisko wielce niemoralne i należy jej za wszelką cenę zaprzestać.

Denatalizm to stanowisko filozoficzne mówiące o przekazywaniu życia jako o wywoływaniu potencjalnego cierpienia, stąd konkluzja, że należy ograniczyć rozmnażanie się człowieka do zera lub zupełnego minimum.

Eugenika negatywna zakłada natomiast, że niektórzy ludzie nie powinni płodzić potomstwa, a w skrajnych przypadkach także, że należy im tę wolność odebrać z powodu przeżywanej przez nich choroby dziedzicznej, słabych genów, statusu majątkowego, braku kompetencji rodzicielskich, etc.

Powyższe poglądy, często mylnie zbiorowo określane mianem antynatalizmu, to myśl raczej spójna, oscylująca wokoło jednego wniosku, jednak uważam, że każdego antynatalistę w jego poglądach mogą motywować inne argumenty. Jeden uzna, że lepiej nie płodzić dziecka, bo jest to niehumanitarne i skazuje je na potencjalne cierpienie oraz doznawanie odbierania mu przyjemności. Drugi nie będzie tego robił z powodów ekologicznych. Trzeci stwierdzi, że skoro nie może zapytać dziecka o zgodę na powołanie go do życia, to bez niej działań nie podejmie. W każdym argumencie jednoznacznie widoczne jest kierowanie się jakimś wyższym dobrem, czy to drugiego człowieka, czy planety.

Zbiór poglądów antynatalistycznych budzi wiele kontrowersji, szczególnie wśród starszych pokoleń. Brak akceptacji społecznej wiąże się również z przekonaniami religijnymi czy zwyczajnie moralnymi. Jednak jeśli przyjrzeć się temu bliżej, czy chodzi tylko o obronę przyjętych norm, moralność lub religię? Moim i badaczy zdaniem – nie. Podprogowo patrzymy na ludzką egzystencję przez pryzmat unormowanych stałych. Oczekuje się od nas, że wydamy na ten świat potomka, przekazując swoje geny dalej. Na pewno jesteście w stanie się ze mną zgodzić, bo kto z nas choć raz nie usłyszał:
„Będziesz miał_ własne, to zrozumiesz”
„Jak będziesz starsz_, to ci się odmieni, zobaczysz”
„Gdzie tam medycyna! Ja chcę śliczne wnuki”
„No tak, bo wnuki, to twój życiowy cel, tak?” – niejednokrotnie chciałoby się odpowiedzieć. I wydaje mi się, że w przypadku kierowania tych słów do starszych ludzi miałoby się rację. Bo tak, płodzenie dzieci było jednym z ich nadrzędnych celów. Nie tylko rząd narzucał taką, a nie inną narrację wielodzietności, ale też było to swoistym standardem. Nasi rodzice z kolei byli pokoleniem bardziej nastawionym na rozwój osobisty, karierę, pracę – dopiero po ustabilizowaniu się przychodził czas na myślenie o dziecku. My natomiast jesteśmy ludźmi niezwykle wrażliwymi, boli nas ludzkie cierpienie i chcemy go uniknąć, bo wystarczy nam, że nasi przodkowie przegrzali nam planetę. Słowem – szerzej patrzymy na konsekwencje rozmnażania i mamy gdzieś z tyłu głowy, że jeszcze za naszego życia może dojść do nieciekawego obrotu wydarzeń w kwestii środowiska naturalnego i nie tylko.

Lepiej nigdy się nie urodzić

David Benatar w swojej książce „Better Never to Have Been” przedstawia w bardzo prosty sposób pozytywy i negatywy istnienia bądź nieistnienia, określając je mianem podstawowej asymetrii. Filozof stawia czytelnika przed oczywistymi elementami życia człowieka, a są nimi obecność lub brak bólu, co w obydwu wymienionych aspektach tyczy się również przyjemności. Tym samym stwierdza, że w scenariuszu, w którym jednostka pojawia się na świecie, obecność bólu jest jednoznacznie zła, a obecność przyjemności — jednoznacznie dobra. Scenariusz drugi, w którym człowiek się nie rodzi, ukazuje brak bólu jako pozytyw, a brak przyjemności klasyfikuje niejednoznacznie jako coś, co po prostu nie jest złe, a dobre być nie może, ponieważ jednostka nie odczuła przyjemności, gdyż nie istnieje. Zestawienie przez Benatara dwóch scenariuszy nasuwa prosty i oczywisty – moim zdaniem – nie wniosek, a fakt o rzeczywistości życia: cierpi mniej ten, któremu nie było dane nigdy zaistnieć.

**_„Now the neighborhood’s cracked and torn. The

kids are grown but their lives are worn.”_** 1

Skoro już poruszone zostały korzenie popularnej idei antynatalistycznej, to pora odnieść się do tego, jak to działa w praktyce społecznej XXI w. W grupie na Facebooku „Niżawka – sekcja antynatalizmu i denatalizmu” często powstają ankiety na tematy powiązane z powyższym poglądem i do tych ważniejszych wyników, w mojej opinii przedstawiających sedno problemu, zamierzam nawiązać.
Jako pierwszą wybrałam ankietę, która idealnie przedstawia to, o czym pisze Benatar. Pytania, jakie postawiono gawiedzi, to:

  1. Czy życie ma według was więcej plusów, czy minusów?
  2. Czy cieszycie się, że żyjecie?

Odpowiedzi mówiącej o przewadze minusów w egzystencji z jednoczesną deklaracją o niezadowoleniu z faktu istnienia udzieliło około 75% osób, które brały udział w ankiecie. Druga wybrana przeze mnie ankieta była dla mnie sporym zderzeniem z przykrą rzeczywistością. Autorka nie formułuje pytania wprost, a oczekuje od grupowiczów reakcji w odniesieniu do jej historii, zatem ja postaram się je postawić. Zadaniem było określenie zakresu powodów własnego cierpienia, które jednocześnie motywują poglądy antynatalistyczne użytkowników.
Ankietowani mieli również możliwość dodawania własnych odpowiedzi, w wyniku czego pojawiło się osiem opcji:
a) Cierpię z powodu chronicznego bólu fizycznego.
b) Cierpię z powodu zaburzenia psychicznego.
c) Cierpię z powodu chronicznej choroby fizycznej.
d) Cierpię na chorobę genetyczną.
e) Jestem osobą wysoko wrażliwą.
f) Wygrał_m z chorobą, ale dalej uważam, że życie jest cierpieniem.
g) Cierpię z powodu życia ogółem.
h) Problem cierpienia mnie nie dotyczy.

W rankingu przodowało cierpienie z powodu zaburzenia psychicznego (ok. 50%), drugą z kolei opcją była deklaracja o zupełnym braku cierpienia (ok. 25%), ex aequo na miejscu trzecim i czwartym z podobną ilością odpowiedzi (ok. 9%), znalazły się opcje dotyczące chronicznego bólu oraz chronicznej choroby fizycznej.

W obliczu tak przerażającej połowy, wnioski na temat pokolenia ludzi aktywnych w internecie nasuwają się same i raczej są jednoznaczne. Naczelnym powodem, dla którego sami nie chcemy mieć dzieci, jest nawet minimalne ryzyko wystąpienia u nich cierpienia natury psychicznej. Zgadzam się. Skoro świat psychicznie nie oszczędził nas, to dlaczego miałby oszczędzić nasze potomstwo?

Julia WILCZEK

**Przypisy
**1. tł. „Teraz okolica jest zniszczona i rozdarta. Dzieciaki są dorosłe, lecz ich życia się
zmarnowały.”

**ŹRÓDŁA:
**[1] Filip Jach, Antynatalizm jako recepta na problemy współczesności?, 2017 (Aby otrzymać dostęp do pliku należy się wpierw zalogować na stronie)
[2] antynatalizm.com.pl
[3] David Benatar, Debating Procreation: Is It Wrong To Reproduce?, 2015
[4] David Benatar, Better Never to Have Been, 2006
[5] Niżawka – sekcja antynatalizmu i denatalizmu
[6] The Offspring, The Kids Aren’t Alright, 1999