Panie władzo, ja tu tylko tańczę


Misja Policji jako organizacji została zawarta w ustawie z dnia 6 kwietnia 1990 r. Policja jest formacją, która została stworzona po to, by służyć społeczeństwu i je chronić. Oczywistym faktem jest to, że nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka. Ale dlaczego gdy obok nas przejeżdża radiowóz policyjny, nie czujemy się bezpiecznie? Czy to bezpośrednie działania policji w ciągu ostatnich lat przyczyniły się do takiego stanu rzeczy?

„Brutalność policji zaczyna się od tego, że policjanci wiedzą, że są bezkarni. Kłamią, że mają podstawę prawną do spisywania ludzi. Pałki i gaz są finiszem, zaczyna się od tego, że policjant kłamie, że zgromadzenie jest nielegalne” – mówiła Lempart w trakcie jednej z konferencji podczas jesiennych Strajków Kobiet w 2020 r.

Reporter RMF FM, Krzysztof Zasada, ustalił, że podczas największego protestu, który został zorganizowany przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, w Warszawie, dnia 30 października, w akcji „zabezpieczającej” brali udział policjanci z Biura Operacji Antyterrorystycznych. Funkcjonariusze ci działali jako tajniacy w tłumie protestujących i używali pałek teleskopowych. Oko.press w jednym ze swoich artykułów przeanalizowało sześć przypadków uszkodzenia ciała kobiety przez policjanta podczas protestów. Żaden sprawca nie poniósł jakiejkolwiek odpowiedzialności za to, co zrobił. Ofiarom wmawiano: „to rozmazana szminka, żaden obrzęk”, a także ignorowano złamania czy krwotoki z nosa. Kobiety często wywożono na komisariaty poza Warszawą, aby trudniej było im wrócić do domu w środku nocy. Posłanka KO, Iwona Kozłowska, podczas jednego z bydgoskich protestów została kilkukrotnie popchnięta i uderzona w twarz przez jednego z policjantów.

„Widziałam agresywne zachowanie policjantów, więc podjęłam interwencję poselską. Mimo że pokazywałam legitymację, jeden z policjantów brutalnie mnie odepchnął i uderzył w twarz. Policja utrudniała mi również dotarcie do zatrzymanego w policyjnym samochodzie. Po interwencji u dowódcy pozwolono mi wreszcie uczestniczyć w spisaniu danych mężczyzny.” − opisywała posłanka.

Uczestnicy strajku korzystali z możliwości udziału w pokojowych zgromadzeniach publicznych (art. 57. Konstytucji RP) oraz konstytucyjnej wolności słowa (art. 54. ust. 1. Konstytucji RP). Pomimo tego, Policja podczas Strajków Kobiet zastraszała ludzi i uciekała się do brutalnych czynów, z których nigdy nie będzie rozliczona, a bynajmniej nie za rządów Prawa i Sprawiedliwości.

Przypadków brutalności kilka

Jedną z bardziej brutalnych spraw, w których zawiódł aparat władzy, są sierpniowe wydarzenia z Lubina. Czterech policjantów próbowało obezwładnić rzucającego się i krzyczącego mężczyznę. Na nagraniu z nowego źródła widać jak mundurowi naciskają na szyję i głowę Bartosza S., przyduszając go do ziemi. Lubińska policja twierdzi, że 34-latek zmarł w szpitalu dwie godziny po zdarzeniu, natomiast medycy mówią, że nie podejmowali nawet akcji reanimacyjnej, ponieważ ofiara była już martwa zanim przewieziono ją do szpitala. Po śmierci Bartosza pod komisariatem, jak i w samym mieście, doszło do zamieszek, podczas których policja również nie próżnowała. Do aresztu miały trafić m.in. przypadkowe osoby, które obserwowały przebieg wydarzeń, a także niepełnoletni, których opiekunowie nie zostali poinformowani o przetrzymywaniu na komisariacie swoich podopiecznych. Czy po tej sytuacji, mieszkańcy tego regionu mogą czuć się bezpiecznie wśród funkcjonariuszy publicznych, którzy nadużywają siły, władzy, jak i swojej odznaki?

Kolejną kwestią, w której mundurowi czuli się bezkarni, jest sprawa Igora Stachowiaka z 2016 r. Ofiara zmarła na komisariacie wskutek poniesionych obrażeń. W Biuletynie Informacji Publicznej możemy przeczytać: „Został zatrzymany w centrum miasta i skuty. Na komisariacie był rażony paralizatorem – w łazience, która nie jest monitorowana. Ale kamera zamontowana jest w samym paralizatorze. Nagrała, jak policjanci rażą prądem skutego człowieka i jak on umiera.” Sześciu policjantów powaliło na podłogę nieuzbrojonego człowieka, po chwili jeden nich zauważył, że Stachowiak nie żyje. Na twarzy Igora widniało wiele siniaków i ran, co może świadczyć o tym, że przed śmiercią został również brutalnie pobity. Nie powinien nikogo dziwić fakt, że monitoring na komisariacie nie zarejestrował tego dnia absolutnie nic. Należy jeszcze dodać, że według przepisów, paralizatora nie można wykorzystać na osobach, którym założono już kajdanki, kaftan bezpieczeństwa czy pas obezwładniający.

Podczas strzelaniny w Poznaniu funkcjonariusze policji, oddali kilkanaście strzałów w kierunku nieuzbrojonego i chorego na schizofrenię mężczyzny. Policję wezwali mieszkańcy poznańskiego Antoninka, którzy zauważyli go zakrwawionego i błąkającego się po ulicach. Później okazało się, że chory psychicznie chwilę wcześniej chciał podciąć sobie żyły. W stronę ofiary oddano kilkanaście strzałów, pociski trafiły w nogi i brzuch. Na szczęście, dzięki szybkiej interwencji medyków, mężczyznę udało się uratować. Zastanawiający jest jednak fakt, dlaczego w stronę chorego i bezbronnego człowieka padło aż tyle strzałów i czy było to konieczne?

Kolor skóry przyczyną przemocy

Nie tylko Polska policja ma problem z agresją. 25 maja 2020 r. cały świat patrzył na ręce amerykańskim funkcjonariuszom, którzy z zimną krwią na jednej z ulic Minneapolis zamordowali George’a Floyda. Powód był jeden – rasizm. Ofiara kupiła papierosy, a sprzedawca stwierdził, że w formie zapłaty otrzymał fałszywe banknoty. Wezwani policjanci zakuli Floyda w kajdanki. Po chwili leżał już na ziemi. Policjant − Derek Chauvin – uklęknął mu na karku. Czarnoskóry mężczyzna wielokrotnie powtarzał, że nie może oddychać, tortury trwały dokładnie 9 i pół minuty. George Floyd zmarł w szpitalu w godzinę po zajściu.

Śmierć czarnoskórego mężczyzny poruszyła niemal cały świat. Ruch Black Lives Matter zorganizował liczne protesty, który wzywały do zaprzestania rozprzestrzeniania rasizmu oraz stosowania przez policję przemocy wobec Afroamerykanów. Organizacja BLM powstała w 2013 r. i już wcześniej organizowała protesty. Jednak nigdy wcześniej nie dotarła do tak wielu osób i nigdy dotąd nie poruszyła prawie całego globu.

Przemoc stosowaną przez policję możemy dostrzec na całym świecie. Jakie tak właściwie są jej przyczyny i dlaczego jest ona tak powszechna? Czy badania, którym poddawani są funkcjonariusze, są w stanie przewidzieć agresywne zachowania i zapędy? A może to przez możliwość trzymania broni w ręku, a także poczucie bycia u władzy oraz posiadania jej nad cywilami?

Według badań Biuletynu Informacji Publicznej, aż 88% badanych uznało, że w ostatnich dziesięciu latach to właśnie policja stosowała, lub nadal stosuje, tortury. Należy również dodać, że 52% badanych stwierdza, że ma to miejsce w przypadku nieuzasadnionego użycia siły przez funkcjonariusza (przekonanie to wzrosło w porównaniu z badaniem z 2018 r.). W badaniach możemy również przeczytać, że w 2020 r. ponad 1/3 osób ankietowanych wskazała, że nie ufa służbom mundurowym. Jednak na oficjalnej stronie Polskiej Policji możemy przeczytać: „Policja cieszy się coraz większym zaufaniem społecznym, a liczba osób, które czują się bezpieczniej, rośnie z roku na rok”. Niestety nijak ma się to do rzeczywistości. W ostatnich latach mogliśmy zaobserwować coraz więcej spraw i wydarzeń, w których policja nie tylko nadużywała siły, ale też łamała podstawowe prawa człowieka.

W tym miejscu należy podkreślić, że każdy powinien czuć się bezpiecznie w obecności jakichkolwiek organów ścigania i zarówno Policja, jak i obywatele, powinni znać swoje prawa i obowiązki. Każdy bierze odpowiedzialność za swoje własne sumienie. Nawet, jeżeli wymiar sprawiedliwości nie dokona odpowiedniego lub nawet żadnego osądu. Faktem jest też to, że na świecie wciąż jest więcej ludzi dobrych, niż złych. Dążmy do tego, aby zawsze i wszędzie wygrywała miłość, a nie nienawiść. Agresja nigdy była dobra, a nadużywanie jej w formacji, która została stworzona dla społeczeństwa i po to, aby to społeczeństwo chronić i mu służyć, jest aktem niedopuszczalnym. Pamiętajmy też, że nie ma ludzi lepszych i gorszych. Każdy człowiek zasługuje na bezwarunkowy szacunek.

Julia REMISZ