Seksista z zawodu


Temat nierówności płci w miejscu pracy niemal zawsze wywołuje burze. Jest on kontrowersyjny nie tylko dla samych Polaków, ale i dla Polek, które zdecydowanie za często przymykają oko na sposób, w jaki traktowane są ich koleżanki, czy nawet one same. Ilekroć w debacie publicznej pojawiają się hasła takie jak “nierówność płac”, “seksizm”, “brak możliwości awansu kobiet”, mamy do czynienia z odpowiedziami lekceważącymi realne problemy. Słyszymy, że nierówność płac wynika wyłącznie z tego, że panie siedzą za biurkiem przez 8 godzin, a panowie góry przenoszą na nadgodzinach. Mówi się też, że szefem powinien być facet, bo przecież jest bardziej stonowany, poważny i ma cechy przywódcze w genach. Co więcej, mężczyźni zwyczajnie nie lubią mieć nad sobą szefowej. Inne kobiety natomiast dają się podpuścić i bez oporu wchodzą w patriarchalną narrację, nakazującą wzajemne rzucanie sobie kłód pod nogi. 

Odrzucanie niesamowicie kompetentnych, zasługujących na uznanie i możliwość samorealizacji osób tylko i wyłącznie ze względu na płeć jest najzwyczajniej w świecie niesprawiedliwe i okrutne. I nawet jeśli wydaje nam się, że to tylko głupoty wykrzykiwane przez nadwrażliwe feministki, to te sytuacje są realne. Jeśli ty, twoja mama, przyjaciółka czy babcia, trafiłyście na pracę, w której jesteście doceniane i możecie się rozwijać – świetnie, to znak, że nie jest aż tak tragicznie i istnieje nadzieja dla naszego społeczeństwa. Wystarczy jednak posłuchać tego, co mówią inne kobiety, być może wasze sąsiadki albo nawet współpracownice. 

Kobieta w miejscu pracy może zostać zdyskryminowana na szereg różnych sposobów, zwłaszcza, gdy wykonuje stereotypowo męski zawód. Poczynając od obrzydliwych żartów i nachalnych komplementów, przez lekceważący stosunek, aż do molestowania seksualnego. Dotyczy to oczywiście także mężczyzn, wykonujących stereotypowo damskie zawody, ale w zdecydowanie mniejszym stopniu (co w żadnym wypadku nie oznacza, że problem należy lekceważyć). 

Sam podział na męskie i damskie jest dość specyficzną kwestią. Dany zawód powinna wykonywać osoba, która po prostu ma predyspozycje fizyczne i psychiczne. Trzeba przy tym jednocześnie pamiętać o bezpieczeństwie i higienie pracy, w której podział płciowy poniekąd sens ma. Chodzi tu głównie o anatomiczną budowę ciała i normy dźwigania. Przytaczane są one wyłącznie dla klarowności. Mężczyźnie bowiem nie grozi wypadnięcie macicy podczas przenoszenia 20-kilowych kartonów. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele kompetentnych kobiet zwyczajnie marnuje swój potencjał przez odgórną negatywną ocenę, a nawet strach przed samym rozpoczęciem ścieżki zawodowej. 

Historie dyskryminowanych kobiet opowiadają o bardzo zróżnicowanych przypadkach. Udało nam się porozmawiać i wysłuchać nie tylko pracownic, ale i uczennic, a nawet przypadku chłopaka, traktowanego seksistowsko i niedopuszczalnie na studiach pielęgniarskich: 

„Pracuję na dowozie. Pojechałam ostatnio pod zupełnie nowy adres. Musiałam się dobijać do drzwi, dopiero po dłuższej chwili otworzył mi facet, zupełnie pijany. Odpowiedzią na moje „Dzień dobry” było pytanie „Jest pani dziewicą?”. Zamurowało mnie. Zignorowałam go i poprosiłam o pieniądze, a on zagroził, że jeśli nie odpowiem, nie zapłaci mi. Odparłam, że to nie jego sprawa. Nie chciał mi też dać gotówki, bo „cipki nie wydają reszty”. Następnego dnia znowu tam pojechałam. Na samą myśl trzęsłam się ze strachu. Tym razem był tak pijany, że zapłacić musiała za niego sąsiadka. Nie obeszło się bez kolejnych pytań i obrzydliwych „komplementów”. Ilość komentarzy, które słyszę jako kobieta pracując na dowozie, to nieśmieszny żart. Teksty typu „A od kiedy to kobieta na dowozie pracuje?”, „O, dzisiaj ładna pani przyjechała”, „Płeć piękną przysłali?” słyszę codziennie. Bardzo chciałabym, żeby coś na świecie się w tej kwestii zmieniło, bo nie życzę takich sytuacji nikomu.”

Marysia, 19 lat.

Haniebnym jest, że młode kobiety, których granice są widocznie naruszane, często nie mają szansy na otrzymanie żadnego wsparcia ze strony pracodawcy. Praca to praca, a nie koncert życzeń - taką zasadą kieruje się znaczna ich większość. W patriarchalnym społeczeństwie, dopuszczającym takie scenariusze, mało która dziewczyna ma w ogóle siłę, żeby rozmawiać o podobnych wydarzeniach. Te osoby, które zdobywają się na odwagę, zostają wyśmiane bądź skrytykowane, w niektórych przypadkach nawet narażone na utratę źródła dochodu. W efekcie o wiele łatwiej im opowiedzieć anonimowo historię do artykułu, niż podnosić problem w debacie publicznej. I nie ma w tym absolutnie nic złego ani dziwnego. Nie można od nikogo wymagać narażenia na ostracyzm i rozdrapywanie ran, które po nieciekawych klientach przecież potrafią zostać na długi czas. Czy mężczyzna dostałby podobne pytanie od drugiego faceta? Czy w kompetencjach dostawczyni leży udzielanie wywiadu na temat swojej aktywności seksualnej? Wszyscy dobrze znamy odpowiedź. 

Gdy robiłam prawo jazdy, instruktor zapytał mnie czy się uczę. Odpowiedziałam, że tak, chodzę do technikum. On zamiast zapytać mnie na jakim kierunku jestem, założył z góry: „O, pewnie fryzjerka”. Jakie było jego zdziwienie, gdy odparłam, że technik budownictwa.”

Julia, 18 lat.

Temat poruszała już marka lalek Barbie w swoim projekcie Dream Gap, podejmującym kwestię obecności uprzedzeń i braku wiary w siebie przez stereotypy utrwalone w kulturze. Dziewczynki przestają marzyć o karierach astronautek czy polityczek już w wieku przedszkolnym. Uwagę poświęca się chłopcom, spychając je na drugi plan, ucząc zabawy lalkami, przystosowując do przyszłych zajęć domowych i zwyczajnie pozbawiając pasji. Kobiety, którym udaje się wyłamać z przyjętego kanonu, przez całe życie spotkają się ze zdziwieniem, głupimi pytaniami i stawianymi intuicyjnie błędnymi tezami i ocenami. Klasyczny przykład poruszanego problemu. Jesteś kobietą? Na pewno pracujesz przy biurku, jako fryzjerka, albo ekspedientka. Interesuje cię budownictwo, mechanika samochodowa lub fizyka? Przecież to zajęcia dla chłopców. 

„Studiuję pielęgniarstwo, które uchodzi raczej za „kobiecy” zawód. W grupie na praktykach na kilkanaście dziewczyn przypada dwóch chłopaków. Słyszałem już takie teksty, jak „Chodźcie, dziewczyny, po tego chłopaka. Będziemy go molestować… To znaczy robić EKG”, czy też przed myciem pacjentki „Niech się pani nie wstydzi. On już tu nie jedną c*pę widział”, i to z ust pielęgniarek. Wszystko ma mieć formę zaczepnych żartów, ale mi nie jest do śmiechu.”

Bartłomiej, 22 lat.

Nie tylko kobiety spotykają się z nieprawidłową oceną kompetencji i seksizmem. W kulturze przyjął się obraz mężczyzny-samca alfa, przesiąkniętego do cna toksyczną męskością. Testosteron, władzę i potęgę od faceta powinno się wyczuwać w powietrzu na kilometr. Bo przecież pielęgniarstwo i tym podobne zawody to broszka kobiet - delikatnych, opiekuńczych i współczujących istot, płci pięknej. A to kolejny krzywdzący stereotyp, ograniczający sporą liczbę osób ze smykałką do medycyny i opieki nad pacjentem. Wielu wydaje się też, że nieproszone wulgarne żarty są czymś zabawnym, bo wyznaczanie granic i molestowanie seksualne nie dotyczy mężczyzn. A to, najprościej mówiąc, bzdura. Panowie – możecie pracować na takich stanowiskach, jakie wam odpowiadają i nikt nie ma prawa tego kwestionować, ani naruszać waszego komfortu. 

To tylko jedne z wielu historii opowiadanych przez dyskryminowanych, skrzywdzonych ludzi – pracownice, ale i pracowników, zmagających się z szeregiem nieprzyjemności w codziennym życiu zawodowym. Wydawałoby się, że nie można z tym nic zrobić, że pozostaje bierna obserwacja i bezradność. Ale jako obserwatorzy i obserwatorki nadal możemy zdziałać dużo: przez wsparcie dla lekceważonych, przez podnoszenie problemu i przez uświadamianie społeczeństwa. Każda walka i każdy sukces zaczyna się od maleńkiego impulsu, jakim może być chociażby przeczytanie tego artykułu. Otwórzcie oczy, okażcie wsparcie, a świat na pewno się zmieni. Musimy jednak uzbroić się w cierpliwość. 

Oliwia JANKOWIAK