"Rozwścieczone macice, potrzebujecie faceta?"
Zofia Klepacka to polska medalistka, która poza karierą sportową znana jest również z ultrakonserwatywnych poglądów, a raczej, z dość osobliwego stylu ich wyrażania. Klepacka w przeszłości „zasłynęła” z niezrozumienia formularzu zgłoszeniowego w trakcie zawodów sportowych. Wówczas Klepacka uznała, że formularz ten nakazuje „określić swoją płeć i tam są trzy warianty — man, woman albo gender”. Oczywiście, myliła się, bo jak wiadomo, „gender” oznacza „płeć”, a do wyboru były właśnie „man” i „woman”. Ośmieszała się również, grzmiąc z samego rana wśród sąsiednich mieszkań, że oto Jezus zmartwychwstał, puszczając przy tym fajerwerki.
Tym razem zaczęło się dość niewinnie. Sportsmenka opublikowała na swoim Facebooku zdjęcie, na którym pozuje na tle działacza pro-birth zbierającego podpisy pod całkowitym zakazem aborcji. „Dziś pod kościołem złożyłam swój podpis…a Ty ????” - pyta Klepacka. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Pod jej postem masowo zaczęły pojawiać się odpowiedzi dalekie od pozytywnych.
Większość komentujących wklejała numer do telefonu Aborcji Bez Granic – pomocowej sieci aborcyjnej, która każdego dnia pomaga kobietom i osobom z macicami w przerwaniu ciąży. Przypomnijmy, że to właśnie ten numer uratował sytuację niechcianej ciąży 17 tysiącom kobiet od ogłoszenia barbarzyńskiego wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Zofia Klepacka nie pozostała bierna wobec tego „zorganizowanego ataku”, jak całą akcję nazywa rządowa niezalezna.pl. „Rzuciły się na mnie rozwścieczone macice” – zaczyna swój wywód Klepacka, po czym zarzuca feministkom publikowanie „fejkowego numeru do aborcji”, jak zwykle przy tym kłamiąc, bo numer jest jak najbardziej prawdziwy. Klepacka stwierdza, że nie potrzebuje aborcji, „ale za to może wy potrzebujecie faceta?” - pyta feministki.
Nie dziwi, że Zofia nie zrozumiała pomysłu popularyzacji dostępu do bezpiecznej aborcji na swoim profilu. Tego się po niej nie spodziewaliśmy. Ale tekst o potrzebie faceta, samo postawienie „faceta” jako remedium na kobiecą wściekłość, jednak dziwi. Razem z Klepacką, możemy podróżować wstecz nie tylko intelektualnie, ale i cofać się do czasów, gdy przyczyną „rozwścieczenia” kobiet miał być brak mężczyzny u boku. Tylko czy nie dostajemy już wszyscy choroby lokomocyjnej od tych podróży w czasie?
Maciej Rutkowski