Balcerowiczowie, dajcie przestrzeń dla nowych bohaterek i nowych bohaterów. W końcu.
Celnie. W punkt. Tak zwykł przyklaskiwać na Twitterze prof. Leszek Balcerowicz. Wyraz aprobaty przyznawany z częstotliwością internetowego bota dla starzejącego się establishmentu, szybko stał się memem, który moglibyśmy umieścić w katalogu pociesznych emerytów obok Facebookowych wybryków Lecha Wałęsy czy niezgadzającego się Leszka Millera. Na tym i na jednej z ostatnich stron w podręczniku historii mogłoby pozostać, ale przyszła niewychowana młodzież i rola politycznego lidera wzywa raz jeszcze…
,,Młodzi mają dosyć lekceważenia ich przez polityków. Zamiast indoktrynacji chcą edukacji klimatycznej”, napisał po blokadzie stołecznej ulicy przez Extinction Rebellion Franek Sterczewski. Znany z bardzo sprawnego odczytywania społecznych nastrojów oraz niezwykle szczerego, kumpelskiego podejścia do wyborców poseł nie myli się w ocenie żądań młodych. Od zawiązania się Młodzieżowego Strajku Klimatycznego na początku 2019 roku, wiele młodych osób poczuło, że mogą mieć sprawczość i wyjść na ulicę, domagając się zmian, które bezpośrednio wpłyną na ich przyszłość. Zmian, które – celem ratowania naszej planety – będą musiały dotyczyć fundamentów, na których zbudowaliśmy ten niemożliwy do utrzymania świat — konsumpcjonizmu i korporacjonizmu.
Wielotysięczne tłumy oraz niezwykle sprawna organizacja w internecie (w końcu kto jak nie młodzi, rozumieją, jak robić szum na portalach społecznościowych) napotkały jednak na ścianę. Mimo że udało się zbudować taką siłę, by nawet PiS planował zamknięcie kopalń, idąc w zielony konserwatyzm, to politycy dalej podejmują działania zbyt małe i zbyt późno. Elastyczne kręgosłupy członków partii rządzącej, ale także liberalnej opozycji, nie przełożyły się na większą elastyczność wobec żądań młodych. I właśnie tutaj pojawia się element lekceważenia. Można malować swoje szyldy, tak jak trawę, na zielono oraz dopuszczać młodych do wspólnych fotografii, ale elity w dalszym ciągu wykluczają ich z dyskusji. Wyśmiewają i odsyłają na wykłady z Bronisławem Komorowskim. Na wspomnianą wypowiedź Franka Sterczewskiego, Balcerowicz odpisał tak:
Liberalny establishment wydaje się być obrażony tym, że młodzi nie walczą o ,,jego sprawę”. Dlaczego młodzież nie walczy o wolność? Dlaczego nie walczy o trzecią RP? Dlaczego nie walczy wraz z Giertychem, Tuskiem i Sikorskim o powrót do demokracji, zamiast tego domagając się tak „błahej” kwestii, jak edukacja klimatyczna? Nie zrozumcie mnie źle, dla młodzieży wolność jest bardzo ważna, ale na poziomie komunikacyjnym, ideowym jest rozumiana zupełnie inaczej. Wolność, jako produkt lat 90., którą najlepiej można sobie zwizualizować Lechem Wałęsą w amerykańskim Kapitolu, nie dała, mimo jej całej symboliki, równości szans. W dużych miastach oddychamy coraz gorszym powietrzem, a w małych miastach do tych większych ośrodków z edukacją czy kulturą nawet się nie dostaniemy, bo ostatnie połączenie autobusowe znikło kilka miesięcy temu. Zbyt często w tym kraju jedne boją się wychodzić z domu po zmroku, w obawie przed podejrzanymi typami, a inni boją się przebywać w nim przebywać, gdy homofobiczny ojciec jest już po szóstym piwie.
Trudno o prostszą anatomię buntu. Młode osoby mają wiele powodów, by protestować — strajki klimatyczne, strajki kobiet, strajki przeciwko Czarnkowi czy w obronie osób LGBTQ+. Różne tematy, ale wspólna rewolucja. Manifestacja wartości z wyraźnym przesłaniem dla obecnych elit — jesteśmy tutaj, nasze cele są równie ważne i chcemy miejsca przy stole, przy którym podejmowane są decyzje. Młodzież przynosi nie tylko zmianę światopoglądową, ale także tę na poziomie komunikacyjnym. Używamy innych narzędzi, by wyrazić swój gniew. Mamy większy wpływ na to, jakiej wiedzy chcemy się uczyć i jakie elementy kultury chcemy konsumować. Kwestionujemy autorytety. Kreujemy trendy, za którymi nie nadążają starsi, zwłaszcza w mediach społecznościowych. To właśnie w nich widać szczególną rozbieżność — jeżeli w tak znaczący sposób dominujemy dyskurs i decydujemy o popularności osób, wydarzeń, nurtów myślowych, to dlaczego nie przekłada się to na sprawczość?
Elity, niezależnie, czy jednej, czy drugiej strony, od dłuższego czasu mają problem, by utrzymać swój poziom wpływów. Znajomości z biznesmenami, profesorami, dziennikarzami popularnych gazet czy dzienników telewizyjnych przestały mieć większe znaczenie niż zaangażowana społeczność, która jest gotowa Ciebie wspierać. Mimo że Balcerowicza za zasługi obserwuje 350 tys. osób na Twitterze, większy wpływ na rzeczywistość ma szczera i prawdziwa Maja Staśko. Mimo że stare, wieloletnie organizacje mają ogromne możliwości finansowe, większy wpływ na rzeczywistość ma kolektyw stworzony przez grupę młodzieży.
To właśnie tutaj wchodzi rola Balcerowiczów. Osoby, które nie pogodziły się z tym, że ich znaczenie maleje, stosują język uciszania młodych osób i zabierają platformę, próbując przewodzić mainstreamowi jak dawniej. Objawia się to nie tylko w atakujących odpowiedziach na Twitterze oraz pytań z przekąsem ,,gdzie jest młodzież?”, ,,dlaczego nie walczą z Kaczyńskim?”, ale także i być może przede wszystkim w nadużywaniu swoich wpływów lub też braku świadomej rezygnacji z ich użycia.
Świetną postawę przyjmują byli prezydenci USA, którzy są świadomi swojej roli, jaką odegrali w przeszłości, a którą zweryfikuje historia. Obama mógłby mieć dalej ogromny wpływ na rzeczywistość, ale zamiast trwać, wspiera, odsuwając się do roli doradcy i żywego pomnika pewnej ery. Nie stanowi kłopotu np. dla administracji Bidena. Nie przewodził głosom oporu wobec prezydentury Trumpa, dając przestrzeń, do formowania się nowych bohaterek i bohaterów dziejowej historii.
W polityce ,,à la polonaise” takich postaw nie obserwujemy. Ile już razy w ,,Faktach po Faktach” widzieliśmy byłego premiera Leszka Millera? Ile jeszcze publicystycznych programów z samymi Panami w siwych włosach? Oni nie są twarzą zmian. Nie rozumieją ich, co potwierdzają wieloma przestrzelonymi radami, które nijak mają się do rzeczywistości. Mimo to tworzy się elitarna bańka, która twierdzi, że młodzież byłaby zainteresowana wykładem Bronisława Komorowskiego. W salonach warszawskich, obok polityki, dalej starzeją się grupy osób, które nie pogodziły się ze zmieniającą się rzeczywistością, nie próbując nawet zmieniać się od środka i otwierać na nowe głosy. Ich działalność jest szkodliwa dla społecznej zmiany, a ich konserwatyzm prowadzi bezpośrednio do radykalizacji postaw, rosnącej polaryzacji i ogromnej frustracji.
Balcerowiczowie, dajcie przestrzeń dla nowych bohaterek i nowych bohaterów. W końcu.
Kacper Parol