Natura polityki? Raczej seksizm i mizoginia


Seksizm i mizoginia w patriarchalnym społeczeństwie stanowią problem na ogromną skalę. Oba zjawiska zakorzeniły się w kulturze i przede wszystkim, w naszych głowach tak głęboko, że wiele osób ich w ogóle nie zauważa. Gdy natomiast kobieta podnosi problem, który jej dotknął, słyszy, że przesadza i taka już jest kolej rzeczy. Warto zauważyć, że wcale nie trzeba być mizoginem, żeby przejawiać zachowanie seksistowskie. Kluczowym rozwiązaniem problemu jest przede wszystkim wysłuchanie grupy, której ta forma dyskryminacji dotyka bezpośrednio. 

Problem dotyka wszystkich pracownic. Dziś jednak skupimy się na polityczkach, głównie młodych, pełnych chęci i zaangażowania, wciąż nabierających doświadczenia, jak również niestety wykorzystywanych i lekceważonych przez mężczyzn w garniturach. Ostatnie sytuacje pokazują, że nie możemy dać się zwieść przynależności do konkretnych ugrupowań politycznych- mizoginia kryje się bowiem w każdym z nich. Oczywiście partia partii nierówna, ale ciężko zdecydować co gorsze- dehumanizacja przez prawicowców, czy seksizm na lewicy?

Mówi się, że młodzi ludzie nie interesują się polityką. Kiedy jednak chcą wprowadzać zmianę, odsyła się ich do książek, bo młodość to nie czas na tak poważne zainteresowania. Obserwując rozwijającą się sytuację, możemy zauważyć jednak, że szansę dostają zazwyczaj młodzi mężczyźni, rozwijający się u boku posłów, otrzymujący odpowiednie narzędzia i uwagę polityków. Młode kobiety są natomiast lekceważone, a ich zapał i chęci gasi się wystarczająco szybko, żeby nie zdążyły zdobyć odpowiednich kompetencji. Utalentowane działaczki deleguje się do zajęć nie wymagających wysiłku i w żadnym stopniu nie rozwijających. Jesteś świetną mówczynią? Niestety nie zostaniesz oddelegowana na debatę, a do biura, żeby pilnować politycznego skarbca. A może interesujesz się układaniem strategii? Popilnuj podpisów pod listą poparcia. Interesujesz się prawem? To idealnie, bo trzeba poroznosić kampanijne ulotki. I w żadnym wypadku nie wyrażaj publicznie swojego zdania, jeśli różni się ono od twojego przełożonego. 

Dlaczego to tak wygląda? Politycy najwidoczniej widzą zagrożenie w silnych kobiecych postaciach. Feminizm równa się dla nich z utrata monopolu nad podejmowaniem decyzji. Uprzedzenie niewątpliwie wynika również z toksycznej męskości. Facet przecież powinien być stanowczy, powinien podejmować decyzje, być głową rodziny i państwa, nie pokazywać emocji i zarabiać więcej od swojej żony. 

Poza jawną niechecią do kobiet polityczek, zmagamy się także z fałszywym sojusznictwem, feminizmem na pokaz, działaniem w naszym towarzystwie tylko dlatego, że tak wypada. Z zewnątrz tego nie widać, chyba, że któraś z działaczek odważy się na podzielenie się swoją przykrą historią publicznie. I wtedy wylewa się na nią kubeł pomyj tylko dlatego, że występuje w swojej obronie i przełamuje tabu na temat toksycznych działań w środowisku politycznym. Słyszy się głównie o tym, że przecież taka jest natura polityki i trzeba się z tym pogodzić. Nic bardziej mylnego! To żadna natura polityki, tylko dyskryminacja, arogancja i zwykła niechęć. 

W 2021 roku polityka powinna być inkluzywna i przyjazna kobietom. Pora na gruntowną zmianę, na wprowadzenie nowej jakości. Uda sie to zrobic tylko wtedy, jeśli problem wybrzmi, a historie kobiet doświadczających przemocy w środowiskach politycznych, zwłaszcza partyjnych, ujrzą światło dzienne. Przeprowadziłam rozmowę z młodymi działaczkami politycznymi, które zadecydowały podzielić się swoimi przykrymi doświadczeniami. A oto one:

‘’Sporo już przeszłam w polityce, można powiedzieć, że to, co najgorsze, już za mną. Serce mam po lewej, ale w ciągu mojej działalności wiele razy ściągano mnie na prawą stronę. Przez jakiś czas współpracowałam z posłanką, dawniej lewicową, dziś znaną z radykalnej zmiany światopoglądu. W jej drużynie od zawsze dominowali mężczyźni. Przez długi czas byłam tam nawet jedyną kobietą. Przy każdej podejmowanej aktywności, lekceważono moje doświadczenie i starania. Pracę, w którą się angażowałam, poddawano korekcie chłopców. Zawsze. Na wszystko, co wychodziło spod moich rąk, reagowano z wątpliwością. Ciągle słyszałam, czego mi, jako kobiecie, nie wypada robić, a co wypada. Jestem osobą młodą, ale i kompetentną. Najwidoczniej nie wszystkim podobał się ten fakt. Później zostałam zastąpiona mężczyzną.”

Anonimowa, 19

“To były wydarzenia wokół konwencji kandydatki na stanowisko prezydentki. Partyjni działacze organizowali autokar z dojazdem. Znałam kilka osób stamtąd, m.in. znajome mojej mamy, więc zadeklarowałam, że pojadę z nimi. Czułam się bezpiecznie. Byli tam ważniejsi działacze i poseł. Wtedy jeszcze nie angażowałam się politycznie tak bardzo, jak teraz. W drodze powrotnej w obieg poszedł alkohol. Kilku panów zachowywało się nachalnie. Jeden z nich zaczął mnie zaczepiać. Na forum, przy tych wszystkich politykach, zwrócił się do mnie ze stwierdzeniem: “Chciałabyś się ze mną ruch*ć”. Osłupiałam, cicho zaprzeczyłam. “Jak to nie?”- wałkował temat. Podchodził też do innych młodych dziewczyn. Pech chciał, że byłam tą najmłodszą (miałam wtedy 17 lat). Przez większość czasu nikt nie reagował, usłyszałam jedynie, że mam się nie przejmować, bo ten pan zawsze jest taki zaczepny po alkoholu. Czułam się zagrożona i osamotniona. Siedziałam skrępowana, a mężczyzna otwarcie pytał, czy jestem dziw*ą. Dwie godziny drogi przepełnione strachem.”

Zosia, 19

“Jeszcze przed kampanią prezydencką zbieraliśmy podpisy pod jednym z kandydatów. Jako członkini młodzieżówki zostałam oddelegowana do punktu zbierania podpisów w biurze koalicyjnej partii. Dosłownie 3-4 godzinki jednego dnia w tygodniu, mogłam się uczyć i robić inne rzeczy, po prostu musiałam pilnować list i obsługiwać osoby, które chciały się podpisać. Zwykle siedziałam tam z przemiłymi paniami, które traktowały mnie faktycznie na równi. Zdarzało się jednak, że przychodzili lokalni politycy i mnie zaczepiali. Dobrze, że takie młode i piękne panie pchają się do polityki, bo jest na co popatrzeć - żartowali sobie. Oczywiście zwróciłam im uwagę, że takie komentarze są nie na miejscu. Nie rozumieli mojego oburzenia.”

Ania, 20

“Na większość debat młodzieżówek chodzą głównie mężczyźni, nawet z organizacji lewicowych. Działam w organizacji, w której przez miesiąc zajmowałam się typowaniem osób do debat. Bardzo zależało mi na tym, żeby to były też dziewczyny, ale większość moich koleżanek nie chciała o tym słyszeć. Ja także miałam awersję do tego typu wystąpień. Raz wzięłam udział w debacie, w której użyłam kilka razy sformułowania „wydaje mi się, że…”. Publiczność wyśmiała mnie za to w komentarzach, przeczytałam, że jestem głupia. Kiedy mężczyźni używają tej frazy, nikt nie zwraca na to uwagi. Oni dbają o estetykę wypowiedzi i przecież mają wiedzę, my jesteśmy idiotkami, niepewnymi poglądów- tak działają podwójne standardy. Stąd bierze się niechęć do debat u kobiet. Żadna z nas nie chce zostać wyśmiana, tylko dlatego, że odważyła się mówić o swoich poglądach.”

Zuzia, 20

“Raz zrobiłam sobie zdjęcia z moimi koleżankami- takie, jakie influencerki robią sobie na co dzień- kawałek obojczyka, koronkowy biustonosz… Robienie takich fotek nie jest wstydem. Jest nim za to pokazywanie ich bez zgody autorek, czy slutshaming, bo zostały one wstawione na konto w social mediach. Otrzymałyśmy mnóstwo hejtu, nie tylko z prawej strony, ale i od środowisk lewicowych. Dostawałyśmy groźby gwałtu, zdjęcia penisów, obelgi. Zablokowałam wtedy około 250 osób na Twitterze. Sęk w tym, że kilka miesięcy wcześniej, kolega z lewicowej organizacji zrobił kampanię, w której mówił o tym, że nudesy i softy to nie wstyd. Wstawił też zdjęcia w bokserkach, czy z odsłoniętą klatką piersiową. Otrzymywał same pochwały, hejtu prawie nie było. To pokazuje, że kobietom o wiele mniej wolno w polityce. Uważam, że jeśli nie zrobimy najpierw porządku w środowisku lewicowym, nie możemy zabierać się za prawicę i liberałów.”

anonimowa, 20

Możemy wyciągnąć z nich wiele wniosków i zacząć zwalczać problem od podstaw. “Uważam, że jeśli nie zrobimy najpierw porządku w środowisku lewicowym, nie możemy zabierać się za prawicę i liberałów.”- te słowa to idealne podsumowanie sytuacji. Polityka nie stanie się feministyczna, jeśli nie zaczniemy działać w kierunku naprawy błędów w środowisku, które na co dzień uchodzi za prokobiece. 

Na kilka pytań odpowiedziała również wicemarszałkini Senatu, Gabriela Morawska-Stanecka, której wywiad w Gazecie Wyborczej rozpętał burzę w internecie.

Wielu mężczyzn kreuje swój wizerunek, jako osoby feministyczne, podczas gdy wewnątrz wygląda to zupełnie inaczej. 

Jaki cel ma okazywanie fałszywego wsparcia? 

To jest pytanie z tezą. W dobrym tonie jest deklarowanie się po stronie równościowej. W Polsce wciąż nie mamy standardów równościowych, wystarczy spojrzeć na język. Słowa, które do tej pory nie oburzały lub oburzały niewielką część społeczeństwa, dziś są postrzegane jako szowinistyczne czy seksistowskie. Dlatego jedni mężczyźni okazują wsparcie kobietom, bo tak wypada, bo to jest modne i tego oczekuje społeczeństwo lub przychodzi im to naturalnie. Z kolei drugich dopiero trzeba tego nauczyć, ponieważ równościowe traktowanie kobiet i mężczyzn jest czymś zupełnie normalnym.

Dlaczego mężczyźni reagują tak negatywnie na polityczne zaangażowanie kobiet? 

Na pewno nie wszyscy i na pewno nie „tak negatywnie”. Obecność kobiet w polityce jest po prostu dla niektórych mężczyzn czymś nowym, tym bardziej, że kobiety oczekują równego traktowania i partnerstwa. Zwłaszcza wielu konserwatywnych polityków i osób starszej daty przywykło do tego, że kobiety pełnią rolę służebną. „Pani Ewo, zrobi pani notatki?”, „Pani Marzenko, to co, zrobi nam pani kawkę?”. Tymczasem, tak było do niedawna. Obecnie Pani Marzena i Pani Ewa przychodzą na spotkanie, ponieważ mają do omówienia konkretne rzeczy. Mają wnioski, pomysły i szukają rozwiązań. Przyszły rozmawiać o problemach i chcą dyskutować na takich samych warunkach jak mężczyźni. Każda zmiana przyzwyczajeń wymaga czasu i dla wielu osób nie jest komfortową sytuacją. Natomiast ta zmiana musi nastąpić.

Jak mężczyźni mogą wspierać kobiety w podobnych sytuacjach?

Przede wszystkim reagować, zwłaszcza w męskim towarzystwie, gdy widzą, słyszą seksistowski język czy przedmiotowy sposób traktowania kobiet

Czy w aktualnej sytuacji politycznej i społecznej widzi Pani możliwość zwiększenia wagi kobiet w polityce? Czy przemocowe zachowania polityków odejdą do lamusa?

To nie jest możliwość tylko konieczność. My już nie pytamy czy, my mówimy, że ta zmiana musi się dokonać teraz. Nie ma możliwości stanowienia sensownego prawa dla wszystkich, gdy nie jest ono przedmiotem równoprawnej dyskusji przedstawicieli i przedstawicielek całego społeczeństwa. Jeśli kobiety to ponad 50% populacji, to nieporozumieniem jest, że ich reprezentacja w polskim Parlamencie stanowi wyłącznie 1/4 wszystkich parlamentarzystów. Dzisiaj nie możemy mówić wyłącznie o przemocowym zachowaniu polityków – mówimy głośno o problemie, jakim jest przemoc w ogóle i różne jej formy.

Co Pani zdaniem powinny robić młode polityczki, aktywistki, gdy doświadczają przemocy ze względu na swoją aktywność polityczną?

Panuje takie przekonanie, że kwestie przemocy należy załatwiać w czterech ścianach, bo osoba nagłaśniająca problem jest oskarżana o publiczne pranie brudów. Jest czas, kiedy można próbować rozwiązać problem w oparciu o własne zasoby, ale są też takie, kiedy tylko głośne mówienie o mechanizmach pozwoli dokonać trwałej zmiany. Kobiety milczą, przechodzą do porządku dziennego i to się nie zmieni, dopóki będziemy dawać przyzwolenie na słowa “Nic się takiego nie stało”.

Dopóki kobiety same sobie będą nakazywały milczenie, dopóty nic się nie zmieni. Musimy oczyszczać wszystkie sfery życia dotknięte do tej pory tabu. Pokazywać kobietom, dziewczynkom, że nigdy i nigdzie nie ma zgody na przemoc. W całej tej dyskusji nie chodzi tylko o kobiety, tylko o przemoc i język w ogóle. Chodzi o standardy w życiu publicznym.

Oliwia Jankowiak