„Kocham cię mój drogi"
Jarosław Iwaszkiewicz – najsłynniejszy polski nieheteronormatywny pisarz, ojciec dwóch córek i adoptowanego syna, mąż, pupil władzy ludowej. Wielu określeń używa się wobec tego artysty, lecz żadne z nich nie jest w stanie w pełni przedstawić tego, jak bardzo fascynującą postacią jest dla polskiej kultury.
Urodzony 20 lutego 1894 r. w Kalniku pod Kijowem. Debiutuje wierszem „Lilith” w piśmie „Pióro”, współtworzy legendarną grupę poetycką Skamander. W dwudziestoleciu międzywojennym zaczyna udzielać się politycznie – jako sekretarz marszałka sejmu, Macieja Rataja, następnie zostaje dyplomatą. Po II wojnie światowej trzykrotnie pełni funkcję prezesa Związku Literatów Polskich, jest posłem na sejm PRL. W międzyczasie robi to, co dla niego najważniejsze, czyli publikuje wiersze, prozę, recenzje.
Tak naprawdę to, co zastanawia ludzi przyglądających się jego życiu, to związki, w które się angażuje, i miłości, jakie przeżywa. Prawdopodobnie najważniejszą relacją w jego życiu jest ta z żoną, Anną Lilpop. Kobieta nieoczywista, niebanalna. Częściowo pod pseudonimem (Adam Podkowiński) publikuje kilka przekładów, artykułów oraz książkę „Nasze zwierzęta”. Najpoczytniejszym jej dziełem są jednak „Dzienniki”, które pisze przez wiele lat. Ukazują one jej zmagania wewnętrzne, kryzysy nerwowe, rozterki religijne – a także są dowodem na jej fascynację miłosną inną kobietą, Marią Morską. Uczucia te Anna Iwaszkiewicz próbuje wielokrotnie wypierać, zwraca się nawet o pomoc duchową do księdza. Ostatecznie odcina się od tego zauroczenia i kończy relację. Przez całe życie jest definiowana przez pryzmat swojego męża, pozostaje w cieniu. Pomimo literackiego talentu skupia się na twórczości Jarosława i ich męskich przyjaciół, w swoim dzienniku wręcz pisze: „Bywały zawsze we wszystkich epokach kobiety o wielkich talentach, ale cóż to znaczy wobec tych geniuszy męskich, których samo wymienienie wystarczy na to, żeby poczuć i zrozumieć od razu, że kobiety do pewnych granic nie dojdą nigdy?!”. Wskazuje również na niemożność tworzenia jako jedną z przyczyn problemów psychicznych, z którymi się boryka.
Małżeństwo Iwaszkiewiczów, choć niekonwencjonalne i dla wielu niezrozumiałe, trwa aż 57 lat, do śmierci Anny w 1979 r. Jarosław w swoich „Dziennikach” określa je jako bardzo szczęśliwe, najszczęśliwsze ze wszystkich, jakie znał. Pomimo różnych zawirowań, które wiązały się chociażby z antypatią rodziny Anny do jej małżonka, to orientacja seksualna pisarza wzbudza największe kontrowersje – to oczywistość (choć tylko pozorna), że ten związek w takim wypadku nie ma prawa się udać. Jednakże Anna wychodząc za Jarosława jest świadoma tego, co jej mąż czuje do mężczyzn, i nawet w rozmowie z Janem Lechoniem mówi: „Wolę żeby Jarosław latał za chłopcami niż za dziewczynami”. Kobieta w pewien sposób według męża nawet neguje homoseksualizm, boi się nazywać rzeczy po imieniu. Nie zmienia to faktu, że wie o wszystkich uczuciach Iwaszkiewicza i pomaga mu się z nimi zmagać.
Jej wsparcie okazuje się niezmiernie ważne, kiedy Jarosław poznaje swoją największą miłość, w styczniu 1953 r. – młodszego o 38 lat, Jerzego Błeszyńskiego. Spotykają się w Stawisku, rodzinnym majątku należącym wcześniej do ojca Anny. Tak rozpoczyna się relacja, która w pewien sposób okazuje się osobistą tragedią pisarza. Pełną nieodwzajemnionych uczuć, zdrad, bólu i śmierci. Dane jest nam ją poznać przez listy, jakie zostały przez mężczyznę wysłane, lub niewysłane, do Błeszyńskiego – są przepełnione miłością, wyrzutami, krzywdą. Był to związek równie intrygujący, jak i zatrważający, a przede wszystkim toksyczny. Błeszyński w trakcie trwania ich relacji był związany z różnymi kobietami. Nie tylko ze swoją żoną, Haliną, ale także Lilką Pietraszek i Niką Reisską. Iwaszkiewicz sponsoruje go i jego rodzinę, płaci za chrzciny córki, mieszkanie. Łatwo może nasunąć się myśl, dlaczego młodszy z kochanków tkwi w związku z pisarzem, choć wokół niego przewijają się osoby, na których ewidentnie bardziej mu zależy.
Największym dramatem jest natomiast gruźlica, którą Jerzy Błeszyński przechodzi bardzo poważnie. Małżeństwo Iwaszkiewiczów jest silnie zaangażowane w opiekę nad chorym – Anna wyjeżdża do Częstochowy, by modlić się o powrót do zdrowia mężczyzny.
Końcem tego trudnego związku jest śmierć Błeszyńskiego 28 maja 1959 r. W życiu artysty rozpoczyna się okres żałoby. Tworzy tekst opisujący ich ostatnie wspólne tygodnie, który tytułuje „Śmierć Jurka”. Pisze pośmiertne listy, próbując uporać się nie tylko z rozłąką, ale także z kruchością życia i strachem przed końcem. Na podstawie najważniejszej miłości w życiu pisarza powstają takie utwory, jak „Kochankowie z Marony”, „Wzloty”, „Wesele Pana Balzaka”.
Jakkolwiek niezrozumiałe dla zewnętrznego obserwatora wydaje się to uczucie, dla Jarosława Iwaszkiewicza musi być prawdziwe. W „Dziennikach” zapisuje: „Nie chce mi się wierzyć, że to naprawdę było, że było tak cudowne, że były te twoje oczy, które na mnie patrzyły serdecznie – i to czerwone wino, i ręka twoja tak cudowna jak kwiat amarylisu, i uścisk tej ręki tak dobry i tak oddany. Kocham Cię, mój drogi – i nikt Cię tak nie kochał i nie będzie kochał”.
Paulina JUZAK